Wcześniej linia informowała o zawieszeniu wszystkich regularnych połączeń do 11 kwietnia, czyli do dnia, do którego decyzją rządu miały być zamknięte granice Polski. Teraz to zamknięcie zostało przedłużone do 3 maja, jednocześnie premier zapowiedział zakaz lotów międzynarodowych do 26 kwietnia.
Wszyscy, którzy mieli wykupione bilety na rejsy między 11 kwietnia a 26 kwietnia mogą ubiegać się o zmianę rezerwacji i nie mają obowiązku wykorzystywać w przyszłości biletów w pierwotnie planowanym kierunku. Co więcej, jeśli cena biletu na kolejną podróż, która odbędzie się jeszcze przed końcem tego roku, będzie wyższa od wcześniej wykupionej, LOT dopłaci do nowego biletu 200 złotych. Jeśli zaś nie będzie to odpowiadało klientowi LOT zwróci mu pieniądze.
CZYTAJ TEŻ: Premier: Przedłużamy zamknięcie granic i zakaz lotów
Jest to elastyczne podejście linii lotniczej do rozliczeń z klientami w czasie epidemii. Podobnie przyjazną politykę prowadzi Wizz Air, który zwraca z nadpłatą pieniądze wydane na zakup biletu na podróż odwołaną z powodu pandemii, tyle że na specjalne konto, z którego można potem kupować bilety. Zwraca również pieniądze, ale zastrzega, jak i Finnair, że jest to proces długotrwały.
Większość linii ma inną politykę i za wpłacone pieniądze proponuje vouchery na podróże w lepszych czasach. A o zwrocie pieniędzy nie chce słyszeć. Do zaakceptowania voucherów namawia pasażerów także Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA), które tłumaczy, że ich pieniądze są teraz niezbędne do przetrwania przewoźnikom.