Tym samym kończy się zamieszanie, jakie powstało w listopadzie zeszłego roku, kiedy poprzednia rada nadzorcza spółki odwołała Michała Fijoła ze stanowiska.
Pośpieszne pozbycie się prezesa LOT-u obudziło sprzeciw środowiska lotniczego
Zbiegło się to w czasie z decyzją premiera Donalda Tuska o oddaniu LOT-u pod nadzór Ministerstwa Infrastruktury, wcześniej LOT podlegał Ministerstwu Aktywów Państwowych. Sprawiało to wrażenie, jakby ktoś wykorzystał moment reformy, widać było pośpiech w działaniu rady (zarzucano jej małą liczbę uczestniczących w głosowaniu członków). Rada odwołała też wiceprezesów LOT-u – odpowiadającego za sprawy korporacyjne Jerzego Kurellę i pilnującego spraw finansowo-ekonomicznych Piotra Karnkowskiego. Na stanowisku została jedynie członkini zarządu, której podlegały sprawy operacyjne Dorota Dmuchowska.
Czytaj więcej
Na razie LOT będzie latał między Warszawą a Lizboną pięć razy w tygodniu, a od 24 lutego codziennie.
Reakcją rządu na decyzje rady nadzorczej było odwołanie najpierw jej przewodniczącego, a potem innych jej członków, którzy dopuścili do pozbawienia pracy menedżera bardzo dobrze ocenianego zarówno przez zwierzchników, przez pracowników, jak i większość środowiska ludzi związanych zawodowo z lotnictwem i turystyką. Te grupy protestowały przeciwko odwołaniu Fijoła w serii otwartych i mniej oficjalnych listów i stanowisk. Wyrażały poparcie dla odwołanego prezesa.
Prezes i jego strategia rozwoju LOT-u
Fijoł został prokurentem spółki PLL LOT i nadal nią nieformalnie kierował. Wystartował w konkursie rozpisanym na swoje dawne stanowisko. Był, jak ujawnia „Rzeczpospolita”, jednym z piętnastu kandydatów, i wygrał.