Majorka od dawna walczy z turystami, którzy przyjeżdżają tam, by spędzać urlop na pijaństwie i głośnej zabawie. Teraz władze pokazują, jak faktycznie zamierzają poradzić sobie z problemem. Właśnie zamknęły osiem barów w popularnych kurortach turystycznych - cztery w Playa de Palma i cztery w Magaluf, donosi niemiecka gazeta „Tagesschau” w swoim elektronicznym wydaniu.
Na razie mowa o zamknięciach tymczasowych, jak potoczą się dalsze losy tych biznesów, wykaże dochodzenie. Nie do końca wiadomo, czy chodzi o puby, restauracje czy kioski sprzedające alkohol - te informacje nie są ujawniane z powodu ochrony danych osobowych. Minister turystyki Balearów Iago Negueruela potwierdził w rozmowie z oddziałem telewizji ARD w Madrycie dwa zamknięcia, zapowiedział też wzmocnienie kontroli policyjnych, by zapobiegać nadużyciom.
Czytaj więcej
Dyskoteki, bary i inne lokale rozrywkowe z Majorki stowarzyszone w organizacji Abone mówią wprost: jeśli klient będzie zbyt roznegliżowany, będzie miał wytatuowane symbole nazistowskie lub będzie pijany, nie zostanie wpuszczony.
Zamknięte lokale łamały zasady sprzedaży alkoholu. Zgodnie z przepisami zabronione jest na przykład stosowanie promocji typu „happy hour”, sklepy nie mogą sprzedawać alkoholu po godzinie 21.30.
Tak zwana turystyka alkoholowa to problem, z którym Baleary walczą od wielu lat, a władze już kilka lat temu zapowiedziały, że chcą poprawić jakość spędzania czasu. Ekscesy pijanych przyjezdnych odstraszają innych turystów, bardziej zamożnych, ale też rodziny z dziećmi.