Prezes partii rządzącej, Jarosław Kaczyński, ogłosił podczas konwencji wyborczej PiS, że jeśli jego formacja wygra w październiku wybory, podniesie w szybkim tempie płacę minimalną (obecnie 2250 złotych) – na koniec w 2020 roku do 3000, a do końca 2023 roku do 4000 złotych. Zapowiedział też, że rząd PiS będzie co roku wypłacać emerytom 13. i 14. emeryturę. Realizacja tych obietnic „z pewnością będzie wywierała znaczny wpływ na gospodarczą rzeczywistość kraju, a jeszcze większy na koniunkturę w szeroko rozumianej turystyce, a w turystyce wyjazdowej w szczególności" - pisze prezes Instytut Badań Rynku Turystycznego Traveldata Andrzej Betlej w najnowszym materiale. Większa część cotygodniowego tekstu poświęca właśnie ocenie zapowiedzi Kaczyńskiego.
Zdaniem autora PiS zainspirował się sytuacją na Węgrzech i tym, że „w kilku ostatnich latach nasz kraj pod względem tempa podnoszenia płacy minimalnej wlókł się z reguły w ogonie naszego regionu zajmując w nim ostatnią lub przedostatnią pozycję".
Jak pisze „duża zwyżka minimalnej pensji drażni szerokie rzesze drobnych i bardzo drobnych przedsiębiorców widzących w [propozycjach PiS] zagrożenie dla egzystencji swoich firm". On jednak widzi w tym „chęć radykalnego unowocześnienia i zwiększenia wydajności małej i średniej przedsiębiorczości, która w krajach naszego regionu (...) pozostaje z reguły daleko w tyle za obiektywną wydajnością tych sektorów przy obecnym stanie techniki, technologii i organizacji pracy" i „chęć stworzenia nowego typu przedsiębiorcy – nowoczesnego, innowacyjnego i inwestującego, co w dużej mierze udało się [na Węgrzech] dzięki wspólnym programom rządu i banku centralnego".
„To m.in. dzięki nim wzrost w przemyśle jest tam znacznie szybszy niż u nas (np. w lipcu 12 wobec 5,8 procent), a wkład inwestycji we wzrost PKB (dane Komisji Europejskiej) w ostatnich dwóch latach przeszło trzykrotnie większy niż w Polsce (3,5 wobec 1,1 procent)".
Dalej Betlej przytacza dane z badań pokazujące, że w Polsce panuje duże rozdrobnienie gospodarcze, a małe i średnie firmy są mało wydajne i nie inwestują w innowacyjność. Dlatego „wyższe płace wymuszą nowe inwestycje, a te wygenerują wzrost produktywności przedsiębiorstw".