Rz: Miał pan ofertę pozostania na stanowisku prezesa Austrian Airlines i szansę rozwijania tej linii po bardzo trudnym okresie. Dlaczego zdecydował się pan przejść do zarządzania low-costem Sun Express?
Jaan Albrecht: Rzeczywiście oferta pozostania na pięć lat w Austrian dawała poczucie komfortu. W Wiedniu mieszka się wspaniale. Ale Sun Express, wspólne przedsięwzięcie Lufthansy i Turkish Airlines, to coś nowego. Projekt stał się ważny od momentu, kiedy Lufthansa zdecydowała się, właśnie na bazie Sun, stworzyć linię niskokosztową - Eurowings, która wchłonie Germanwings. Ta nazwa zniknie, co zresztą było wcześniej planowane. Sun Express ma stać się platformą do jej budowy.
Ma pan za sobą doświadczenie zarządzania średniej wielkości linią w Europie. Czy pana zdaniem Austrian Airlines miałyby szansę przetrwania, gdyby nie przejęła ich Lufthansa?
W takiej kondycji jak wówczas? Żadnej. Wolę o tym nie myśleć. Dzisiaj w Europie jest kilku takich przewoźników, jakim był wcześniej Austrian, wśród nich polski LOT. Jeśli będą one efektywne, dopilnują kosztów, znajdą rynkową niszę, podpiszą właściwe umowy o współpracy, to w średnim okresie, czyli ok. pięciu lat, są w stanie przetrwać. Ale nie ma co się oszukiwać, średnią linię w Europie ktoś kupi wcześniej czy później. Jeśli LOT nie zmieni obecnego podejścia do biznesu, z pewnością ma szansę przetrwania przez tych kilka lat, nawet rozwoju. Potem jednak musi dołączyć do jakiejś większej grupy.
Austrian ma za sobą kilka krytycznych momentów i trzyletnią restrukturyzację. I tu muszę powiedzieć, że jestem pełen podziwu dla prezesa LOT-u Sebastiana Mikosza, że był w stanie to zrobić w krótszym czasie. Dla nas momentem krytycznym, który przeważył o sukcesie, było podpisanie umowy zbiorowej z personelem naziemnym na początku 2014 roku i kolejnej z personelem latającym. Potem Lufthansa nas wsparła w odnowieniu floty. A dzisiaj rola Austriana w Grupie Lufthansy staje się coraz bardziej widoczna. Warto dodać, że Wiedeń, baza Austriana, ma się stać także bazą Eurowings.