Sprawa ciągnie się od czerwca, kiedy to w Tallinie premierzy Litwy, Łotwy i Estonii podpisali porozumienie w sprawie utworzenia spółki-inwestora Rail Baltica.
Umowa powołująca spółkę joint venture Litwy, Łotwy i Estonii ma zostać podpisana w pierwszej połowie października - poinformowało Ministerstwo Gospodarki Estonii. Kraj ten w tym miesiącu założył spółkę państwową Rail Baltic Estonia, która stanie się posiadaczem jednej trzeciej pakietu akcji inwestora magistrali, podała agencja Delfi.
Litewski minister transportu Rimantas Sinkiawiczus przyznaje, że spodziewał się powstania spółki już w sierpniu. Jednak to postawa Litwy najbardziej opóźniła budowę magistrali, która ma połączyć bałtyckie tygrysy z liniami kolejowymi Europy Zachodniej. Ma ona przebiegać przez Tallin, Rygę i Kowno, bo taka trasa jest najbardziej ekonomiczna i najszybsza. Litwa się uparła, by także Wilno podłączyć do magistrali i ostatecznie pozostałe kraje się zgodziły, by Litwa zmodernizowała też odcinek 100 km między Kownem a Wilnem. Nie wiadomo jednak czy koszty tej modernizacji zostaną włączone w główny projekt.
Szacunkowy koszt całej inwestycji to 3,7 mld euro. Linia ma zacząć funkcjonować w 2024 r. Komisja Europejska zgodziła się współfinansować projekt. W Estonii linia będzie miała 300 km, na Łotwie 308 km, a na Litwie 360 km. Do polskiej granicy pociągi mają kursować z maksymalną prędkością 240 km/h.
Firma konsultingowa AECOM, która sporządziła prognozę opłacalności projektu, jako główne źródło dochodów wskazała przewozy towarowe. Dla republik nadbałtyckich jest to kluczowa sprawa, bo region nie ma własnych surowców naturalnych.