Marek Andryszak, prezes TUI Deutschland (w strukturze koncernu podlega mu rynek polski) i Marcin Dymnicki, prezes TUI Poland, wystąpili wspólnie na konferencji prasowej w Warszawie. Podsumowali na niej ostatnie trzy lata działalności polskiej spółki. W tym czasie z trzeciego miejsca pod względem liczby klientów awansowała ona najpierw na drugie miejsce, wyprzedzając Rainbowa, a w tym roku sięgnie po tytuł największego touroperatora. Chociaż, jak przyznaje Dymnicki, na razie tylko w liczbie obsłużonych klientów. Nie jest bowiem jeszcze jasne, czy uda jej się wyprzedzić pierwszą pod tym względem Itakę, także w wielkości przychodów ze sprzedaży imprez turystycznych.
Jak mówił Dymnicki, w tym roku jego firma planuje wysłać na zagraniczny wypoczynek 950 tysięcy osób. O 110 tysięcy więcej niż w roku 2018. Itaka miała tymczasem w zeszłym roku 915 tysięcy klientów. - Przychodami prawdopodobnie zrównamy się z Itaką, sięgną one 2,5 miliarda złotych (TUI miał w 2018 r. 2,2 mld, a Itaka 2,5 mld złotych - red.)
Dymnicki opiera swoje wyliczenia na założeniu, że jego firma urośnie w tym sezonie kilkanaście procent. Ocenia zarazem, że cały rynek turystyki czarterowej nie tylko nie osiągnie takiego wyniku, ale wręcz może mieć 5 procent spadku, licząc rok do roku.
Szybsze wzrastanie w liczbie klientów niż w przychodach Dymnicki tłumaczy niższymi cenami niż ma konkurencja i tańszymi kierunkami, w których jest mocniejszy. - U nas duży udział mają w tym roku Turcja i Bułgaria, czyli te tańsze, a Itaka jest mocniejsza w Hiszpanii i Grecji – mówi.