Tak niespokojnego dnia w Kairze nie było już dawno. Przez cały dzień doszło do czterech zamachów bombowych. Ładunki eksplodowały w pobliżu posterunków policyjnych. W najpoważniejszym z zamachów, samobójca w samochodzie wysadził się przed kwaterą główną policji w Kairze. W sumie w atakach zginęło sześć osób.

Wieczorem w kilku miastach doszło do starć zwolenników Bractwa Muzułmańskiego z siłami bezpieczeństwa. Zginęło siedem osób, a władze zatrzymały ponad 100 osób, oskarżając je o prowokację zamieszek. Napięcie w Egipcie utrzymuje się od czasu obalenia Hosniego Mubaraka.

Po rewolucji wybory wygrało Bractwo Muzułmańskie, ale w kolejnych miesiącach Egipcjanie wielokrotnie wychodzili na ulice, bo nie podobała im się ówczesna islamizacja kraju. Kiedy pół roku temu wojsko odsunęło Braci, rozpoczęły się protesty zwolenników ugrupowania, które teraz uważane jest za grupę terrorystyczną.

Napięcia nie uspokoiło nawet niedawne referendum, w którym 98 procent głosujących poparło nową konstytucję, napisaną przez związany z armią rząd. Przeciwnicy nowych władz oraz organizacje praw człowieka argumentują, że do Egiptu wraca wojskowa dyktatura z czasów Hosniego Mubaraka. Tymczasem władze przygotowują się już do nowych wyborów. Jest niemal pewne, że nowym egipskim prezydentem zostanie obecny dowódca armii, generał Abdel Fattah al-Sisi.