TAT przekonuje, że nie ma żadnych informacji, by turyści rezygnowali z odpoczynku w Tajlandii. Zdaniem Sugree Sithivanicha, wiceszefa TAT, jeśli do końca roku nie dojdzie do natężenia zamieszek, ruch turystyczny nie powinien się zmniejszyć. Gdyby jednak sytuacja pozostała bez zmian, to przychody z turystyki, która przynosi 10 procent PKB tego kraju, spadłyby o 8 - 10 procent i zmniejszyły się nawet o 800 mln dolarów. O zagrożeniu, jakim są zamieszki dla kwitnącej turystyki informuje Ministerstwo Turystyki w tym kraju.
W nocy w Bangkoku zginęło czterech ludzi, a 57 zostało rannych rannych. Od rana tysiące antyrządowych demonstrantów przemieszczają się po stolicy Tajlandii, próbując zajmować dziedzińce kolejnych urzędów państwowych. Niewykluczone, że rząd szykuje się do rozprawy z demonsrtantami. Nakazał mieszkańcom miasta pozostanie najbliższej nocy w domach.
Kilkadziesiąt krajów, w tym Polska i większość krajów Unii Europejskiej oraz Stany Zjednoczone, sugeruje turystom udającym się do Tajlandii, zachowanie ostrożności w poruszaniu się po stolicy kraju. Same władze Tajlandii przyznają, że wejście demonstrantów do gmachu Ministerstwa Finansów fatalnie wpływa na obraz tego kraju, i wypada w oczach inwestorów zagranicznych i turystów.
Turystom, którzy jednak wybierają się do Bangkoku zaleca się unikanie miejsc,w których odbywają się demonstracje, skrupulatnego sprawdzania tras przemarszu protestujących, tak aby nie narażać się na nieprzyjemne niespodzianki w podróży.
Jeśli trafimy w Internecie na wyjątkowo atrakcyjną ofertę hotelową, to warto się zainteresować, czemu jest tak tanio. Być może hotel znajduje się w pobliżu budynków rządowych, gdzie demonstracje są najbardziej gwałtowne. Generalnie jednak Tajowie są bardzo pozytywnie nastawieni do cudzoziemców i nie ma zagrożenia, że korzystając z zamieszek okradają turystów.