Kilka dni temu weszły w życie oszczędności w Federalnej Agencji Lotnictwa Cywilnego (Federal Aviation Administration – FAA). Kontrolerów lotów zaczęto wysyłać na przymusowe, bezpłatne urlopy. Wywołało to chaos na lotniskach, a siatki połączeń wielkich linii lotniczych zaczęły się rozsypywać. Skumulowana liczba opóźnionych lotów liczona jest już w tysiącach. Według FAA, tylko w środę co najmniej 863 samoloty nie odleciały w planowanym terminie.

Wymuszone cięcia budżetowe w agencjach rządowych są wynikiem tzw. sekwestru. Na mocy wcześniejszych ustaw Kongresu z początkiem marca zaczęły wchodzić w życie cięcia budżetowe wartości 85 miliardów dolarów. Ich dotkliwość miała być gwarancją, że politycy obu głównych partii zaczną poszukiwać kompromisu w sprawie redukcji gigantycznego deficytu budżetowego i rosnącego długu publicznego USA. Do porozumienia jednak nie doszło a republikanie z Kapitolu przerzucają się oskarżeniami z Białym Domem na temat odpowiedzialności za obecny kryzys.

Sytuacja na lotniskach okazała się jednak tak alarmująca, że w piątek nad ranem czasu polskiego Senat przyjął projekt zezwalający FAA na przesunięcie wewnętrznych funduszy (do sumy 253 mln dol.), by zapewnić funkcjonowanie portów lotniczych. Uznano, że obecna sytuacja zagraża nie tylko bezpieczeństwu kraju, ale i funkcjonowaniu gospodarki. Projekt powędrował w trybie pilnym do Izby Reprezentantów.

Biały Dom zasygnalizował, że prezydent Barack Obama podpisze ustawę. Jednak według słów rzecznika prezydenta Jaya Carneya projekt jest tylko próbą leczenia poważnej choroby "przy pomocy plasterka". Skutki "sekwestru" dla całej gospodarki są dużo poważniejsze od opóźnień na lotniskach.

Nie wiadomo jednak, czy zapewnienie pieniędzy na pracę kontrolerów lotu zlikwiduje opóźnienia na lotniskach w USA. Cięcia budżetowe dotknęły bowiem także inne służby – agentów kontroli imigracyjnej i kontrolerów bezpieczeństwa. Może się więc okazać, że Amerykanie, którzy już za kilka tygodni zaczną wakacyje, i tak spędzą na lotniskach długie godziny.