Według szacunków Akademii Turystyki w Pekinie liczba Chińczyków wyjeżdżających za granicę w celach turystycznych rośnie w tempie około 16 procent rocznie.
O ile obecnie na wycieczkę lub wczasy za granicę wyjeżdża rocznie około 80 milionów obywateli Państwa Środka to około roku 2020 może ich być już 200 milionów. Wraz z rosnącą zamożnością chińskich turystów coraz więcej krajów usiłuje ich przyciągnąć do siebie. Chińscy turyści wydali w zeszłym roku na wojaże 85 mld dolarów, z czego znaczną część na zakupy. Poza uważanym za „półzagranicę" Hongkongiem najczęściej wyjeżdżają do Korei Południowej, Singapuru, Tajlandii (z powodu napięć politycznych znacznie spadło zainteresowanie Japonią). W dalszej kolejności są kraje Europy, USA i Australia.
Europejskie organizacje turystyczne mają nadzieję, że rosnący ruch turystyczny z Chin poprawi sytuację w tej branży. Jednak, jak zwraca uwagę Eduardo Santander, przewodniczący Europejskiej Komisji Podróży (ETC) Europejczycy nie zawsze potrafią właściwie rozpoznać zainteresowania przybyszów z Azji. Oczywiście zgodnie ze wskazaniami przewodników turystycznych oglądają oni najbardziej znane zabytki i atrakcje w rodzaju wieży Eiffla czy parki narodowe, jednak mają też specyficzne zainteresowania.
Wśród miejsc najchętniej odwiedzanych przez Chińczyków jest Trier, rodzinne miasto Karola Marksa. Równie chętnie jeżdżą do francuskiego Montargis, gdzie w latach 20. XX wieku żył Deng Xiaoping i gdzie podobno narodziła się idea stworzenia chińskiej partii komunistycznej. Czasami zainteresowania gości z Chin są trudne do odczytania – np. wielkim zainteresowaniem cieszy kilka miasteczek w Prowansji, w których rozgrywa się akcja popularnych w Chinach filmowych romansów „Łączące marzenia" i „Wieczna chwila".
Hiszpańska organizacja turystyczna zaleca swoim członkom dostosowanie oferty do oczekiwań chińskich gości – chodzi np. o przygotowywanie menu w ich języku oraz umożliwianie odbiorania chińskich programów telewizyjnych w hotelowych telewizorac.