Turystyczne atrakcje za unijne pieniądze

Dinozaury, Hobbici, Koziołek Matołek i westernowe miasteczko - przyciągają gości, a miejscowym dają pracę i zarobek

Publikacja: 01.09.2012 10:05

Turystyczne atrakcje za unijne pieniądze

Foto: Materiały Promocyjne

– Naszą średniowieczną osadę w zeszłym roku odwiedziło 15 tysięcy turystów, a w tym niewiele mniej było tu tylko w długi majowy weekend – opowiada Anna Łubek, prezes świętokrzyskiej Lokalnej Grupy Działania „Wokół Łysej Góry" i Centrum Tradycji i Turystyki Gór Świętokrzyskich.

W Hucie Szklanej każdy gość może razem ze średniowiecznymi rzemieślnikami nauczyć się tkać, wyplatać wiklinę, lepić garnki, zbierać zioła czy rozpoznawać rodzaje skór, jak średniowieczny rymarz, albo miodów, jak pszczelarz. Jest tu też całkiem współczesny już parking, stragany z pamiątkami i karczmy z tradycyjnym jedzeniem. – Niedługo zaczniemy przyjmować gości w schronisku młodzieżowym dla prawie 50 osób – dodaje Łubek. Cały projekt kosztował 12 mln zł, z czego około 80 procent pochodziło ze środków Unii Europejskiej.

Wioskę otwarto w zeszłym roku. Pracuje tu około 30 osób, mieszkańców okolicy. Wszyscy w ramach projektów unijnych szkolili się w nauczaniu rzemieślniczych profesji albo rozmawiania z gośćmi. Centrum chce zimą organizować wyjazdowe warsztaty nauczania średniowiecznych umiejętności, tak by pracownicy mieli zajęcie także, gdy osada jest zamknięta.

W ciągu ostatnich 10 lat powstało w Polsce kilkadziesiąt atrakcji, które mają nie tylko przyciągnąć turystów, ale też dać pracę okolicznym mieszkańcom i przyczynić się do rozwoju lokalnej gospodarki. Większość z nich wymyśliły i stworzyły lokalne stowarzyszenia, organizacje społeczne i samorządy.

Do pierwszych i chyba najprężniej rozwijających się należą parki jurajskie: w świętokrzyskim Bałtowie, Solcu Kujawskim i Krasiejowie na Opolszczyźnie. W Bałtowie pracuje obecnie około 250 osób, a park dinozaurów jest tylko jedną z tutejszych atrakcji obok parku rozrywki, kina, stadniny, zwierzyńca i wyciągu narciarskiego. – Właśnie tworzymy klaster turystyczny Szwajcarii Bałtowskiej, który tworzy 30 firm lokalnych – opowiada Mateusz Ciepliński, pełnomocnik zarządu Stowarzyszenia Delta, nadzorujacego parki jurajskie. Jesienią będzie gotowy wyciąg krzesełkowy dla narciarzy.

Najważniejszy jest pomysł

– Gdy rozmawialiśmy kilka lat temu z samorządowcami śląskimi o funduszach unijnych, to prawie wszyscy pytali o pieniądze na drogi. Rzadziej zastanawiali się nad rozwijaniem turystyki – mówi Adam Zdziebło, wiceminister rozwoju regionalnego. Okazało się, że pomysł mają w Żorach: wybudowali westernowe Miasteczko Twinpigs. Pracuje w nim około 70 osób, w tym kaskaderzy, którzy specjalizują się w jeździe konnej.

Przedsięwzięcie kosztowało ponad 19,2 mln zł, z czego 35 proc. to środki unijne. Pozostałe pieniądze wyłożyła spółka Nowe Miasto, należąca do samorządu Żor. Obiekt został wydzierżawiony prywatnej spółce, która nim zarządza. – Dalej inwestujemy, bo chcemy, by park był czynny cały rok – tłumaczy Tomasz Wesecki z Miasteczka Twinpigs. Do westernowej ulicy dołączy więc wkrótce lodowisko.

Najważniejszy jest pomysł. Gdy różne gminy w Zachodniopomorskiem zmagały się z problemem wysokiego bezrobocia, socjolog Wacław Idziak zaszczepił w nich pomysł tworzenia wiosek tematycznych. – Nas namówił na Hobbitów – mówi Mieczysława Juszczyk. Szefowa stowarzyszenia, które prowadzi wioskę, przyznaje, że nie czytała wcześniej książek J.R.R. Tolkiena. – Teraz już znamy je wszyscy – zapewnia. Przyznaje, że bez pieniędzy z UE nie dałoby się ani zbudować, ani prowadzić wioski.

Dzięki zagranicznym dotacjom w znanym z „Koziołka Matołka" Pacanowie wybudowano Europejskie Centrum Bajek. Małe miasteczko kilka lat temu odwiedzało około 15 tysięcy turystów (głównie ze względów religijnych, bo miejscowość jest miejscem kultu Pana Jezusa Konającego). W zeszłym roku zawitało tu już 170 tysięcy ludzi.

Ostatnio otwartą atrakcją jest multimedialny pociąg. To wagon kolejowy, z wnętrzem jak w Orient Expressie, a w miejscu okien ma ekrany, na których są wyświetlane bajki. – Ale ważne jest to, że współpracujemy z sześcioma stowarzyszeniami i dwiema fundacjami założonymi przez mieszkańców – tłumaczy Karolina Kępczyk, szefowa centrum.

Wenecja w Cieszynie

Dzięki pieniądzom unijnym gminy realizują zarówno projekty o dużej, jak i małej skali. Władze Cieszyna we wrześniu złożą wniosek o dofinansowanie (w ramach programów współpracy transgranicznej) kolejnego etapu projektu „Ogród dwóch brzegów". Tym razem za miasto zamierza rewitalizować Cieszyńską Wenecję. – To urokliwe miejsce, domy, w których kiedyś mieszkali rzemieślnicy, stoją prawie w wodzie. Dziś to także ukochana dzielnica naszych artystów i spacerowiczów, ale zaniedbana – mówi Edyta Subocz z miejskiego urzędu w Cieszynie.

Powstaną tu chodniki i ścieżki rowerowe wzdłuż Olzy oraz kanału Młynówka, brzegi kanału zostaną umocnione i połączone większą liczbą mostów, pojawi się też mała architektura. Lokalni miłośnicy Młynówki liczyli, że po kanale będzie można pływać, ale okazało się to niemożliwe.

Budżet projektu to około 4,7 mln zł, z czego 85 procent pokryje unijny grant. Miasto liczy, że Cieszyńska Wenecja będzie cieszyć oko nie tylko mieszkańców, ale przyciągnie też turystów.

Pieniądze wspólnotowe pomagają także odzyskać urok opolskiemu średniowiecznemu Paczkowowi, "polskiemu Carcassonne". Władze miasta mają nadzieję, że już wiosną gotowa będzie ścieżka widokowa wzdłuż części zabytkowych murów. Już teraz turystom służy odremontowany Dom Kata, będący centrum informacyjnym. Mury są pięknie podświetlone, a władze samorządowe razem ze wspólnotami mieszkańców przystępują do rewitalizacji starych kamienic w rynku.

Jerzy Kwieciński, były wiceminister rozwoju regionalnego, przyznaje, że na rozwój turystyki przeznaczone były relatywnie małe pieniądze, zostały więc szybko wykorzystane. – Popyt na nie był ze strony samorządów największy. Ale mamy jeszcze wielkie zaległości w tym względzie – tłumaczy.

– Naszą średniowieczną osadę w zeszłym roku odwiedziło 15 tysięcy turystów, a w tym niewiele mniej było tu tylko w długi majowy weekend – opowiada Anna Łubek, prezes świętokrzyskiej Lokalnej Grupy Działania „Wokół Łysej Góry" i Centrum Tradycji i Turystyki Gór Świętokrzyskich.

W Hucie Szklanej każdy gość może razem ze średniowiecznymi rzemieślnikami nauczyć się tkać, wyplatać wiklinę, lepić garnki, zbierać zioła czy rozpoznawać rodzaje skór, jak średniowieczny rymarz, albo miodów, jak pszczelarz. Jest tu też całkiem współczesny już parking, stragany z pamiątkami i karczmy z tradycyjnym jedzeniem. – Niedługo zaczniemy przyjmować gości w schronisku młodzieżowym dla prawie 50 osób – dodaje Łubek. Cały projekt kosztował 12 mln zł, z czego około 80 procent pochodziło ze środków Unii Europejskiej.

Pozostało 86% artykułu
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: W Grecji Mitsis nie do pobicia
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017 pomaga w pracy agenta
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: „Strelicje" pokonały „Ślicznotkę"
Turystyka
Turcy mają nowy pomysł na all inclusive
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Turystyka
Włoskie sklepiki bez mafijnych pamiątek