– Tylko w ostatnim półroczu zgłosiło się do nas sześć międzynarodowych i krajowych podmiotów, które chcą się szybko rozwinąć na polskim rynku, przejmując hotele w dzierżawę lub zarządzanie – mówi partner w dziale inwestycji hotelowych firmy Horwath HTL Janusz Mitulski
Duże sieci widzą w Polsce potencjał do rozwoju. Nic dziwnego: pod względem liczby pokojów na 10 tys. mieszkańców, wleczemy się w ogonie Europy. Zarazem koniunktura w hotelarstwie sprzyja rozwojowi. Według STR Global, w pierwszym półroczu frekwencja w polskich hotelach wzrosła w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku o 5,2 proc., średnia cena podskoczyła o 5,6 proc., a przychód na pokój zwiększył się o prawie 11 proc.
Przeje się, że sieci najszybciej będą rosły w aglomeracjach. Według Hotel Guidebook 2011, na 41 hoteli, których budowa jest obecnie planowana w ośmiu największych polskich miastach, aż 27 obiektów – prawie 66 proc. – będzie działać albo pod znaną marką, albo będzie zarządzanych przez wyspecjalizowane firmy. Widać to zwłaszcza w Warszawie: na 11 hoteli, tych sieciowych będzie dziesięć. W Gdańsku oraz w Katowicach, gdzie planowana jest budowa po dwa obiekty, do sieci będą należeć wszystkie. W Krakowie, Łodzi i Wrocławiu będzie to 60 proc.
Co daje przynależność do sieci? – Za znaną marką hotelową podąża dostęp do systemów szkoleniowych, sprzedaży, marketingu i zarządzania – tłumaczy Mitulski. Ale też dostęp do pieniędzy.
Według Horvath HTL także banki liczą, że inwestorzy hotelowi pozyskają do współpracy sieci hotelowe bądź dostaną wsparcie od profesjonalnych doradców. Dzięki temu inwestycja ma większe szanse na powodzenie na coraz bardziej nasyconym rynku.