Także południowokoreańskie Ministerstwo Sprawiedliwości wykazało, że podczas zimowych igrzysk w tym roku liczba gości w Korei spadła o ponad 16 procent, choć tu przyczyny w dużej mierze mogą leżeć po stronie sytuacji politycznej w regionie. Na podsumowanie długofalowego efektu igrzysk w Pjongczangu przyjdzie pora. Londyńczycy już wiedzą – biuro burmistrza chwali się, że igrzyska dały londyńskiej gospodarce kopa wartego 1,6 mld funtów.
Długofalowe korzyści gospodarcze to zazwyczaj główny argument wszelkich komitetów organizacyjnych in spe. Podobnie było w przypadku niedoszłych igrzysk olimpijskich w Krakowie (2022 r.), które miały przyczynić się do małopolskiego cudu gospodarczego. Jednak do uczestników krakowskiego referendum, które udało się wymóc na magistracie, przemówiły wskaźniki mówiące o niemal pewnym przekroczeniu wstępnego budżetu i wysokim stopniu ryzyka finansowego – 70 procent głosujących powiedziało „nie". Skończyło się na kilkudziesięciu milionach złotych wydanych na przygotowanie dokumentów aplikacyjnych i bieżącą działalność Komitetu Konkursowego Kraków 2022.
„Doświadczenia państw, w których organizowane były igrzyska, wskazują, że ich faktyczne koszty są zawsze wyższe od szacunkowych. Czy podzielimy los mieszkańców Montrealu, którzy spłacali dług po igrzyskach przez 30 lat?" – pisali wówczas przedstawiciele grupy „Kraków przeciw igrzyskom". Powoływali się na prof. Benta Flyvbjerga z Uniwersytetu Oksfordzkiego, który w raporcie „Olimpijskie proporcje" wskazał na tendencję do znacznego przekraczania planu wydatków przy okazji organizacji igrzysk olimpijskich w latach 1960–2012.
„Igrzyska wyróżniają się dwoma cechami na tle innych megaprojektów. Ze stuprocentową powtarzalnością przekraczają zakładane koszty. Średnie przekroczenie wynosi 179 procent, czyli znacznie więcej niż w przypadku innych wielkich inwestycji w infrastrukturę, budownictwo czy teleinformatykę. Te dane wskazują, że miasta i kraje, które decydują się na igrzyska, biorą na siebie jeden z najbardziej ryzykownych finansowo projektów" – przekonuje Flyvbjerg. Dodaje, że szczególnie bolesne konsekwencje poniosły w minionych latach Montreal oraz Ateny.
W Kanadzie plan wydatków został przekroczony o blisko 800 procent (uwzględniając inflację), a spłata zobowiązań zajęła organizatorom igrzysk z 1976 roku 30 lat. Grecy w roku 2004 przekroczyli plan o 60 procent (także w wartościach realnych), a wydanie 9 mld dolarów przyczyniło się do załamania gospodarczego kilka lat później. Wydatki Londynu w roku 2012 oszacowano na 14,6 mld dolarów przy planowanych 4,4 mld.
Memento zapadło w pamięć wielu, o czym świadczą ostatnie problemy z wyborem gospodarza igrzysk. W przypadku roku 2022 po rezygnacji (poza Krakowem) Sztokholmu, Monachium, Lwowa i Oslo na placu boju pozostały Ałmaty i Pekin. W głosowaniu wygrali Chińczycy. Letnie igrzyska 2024 też okazały się gorącym kartoflem – wycofały się Rzym, Budapeszt, Hamburg i Los Angeles. Na boisku pozostał osamotniony Paryż.
Gdy kurz opadnie
Coraz więcej krajów dochodzi do wniosku, że – tak samo jak rynek handlu biletami – organizatorzy megaimprez sportowych zawłaszczają całe miasta, by czerpać zyski, pozostawiając ryzyko po stronie organizatora.
Kiedy włoski dziennik „La Repubblica" przeprowadził ankietę dotyczącą rzymskiej kandydatury na rok 2024, aż 60 procent respondentów uznało, że Włochy nie są obecnie w stanie zorganizować tak wielkiej imprezy. Jedynie 9 procent uwierzyło w powtórkę z igrzysk roku 1960, gdy kraj dynamicznie się rozwijał, a Federico Fellini kręcił „La Dolce Vita".
Olimpijskie rachunki
Oczywiście nie jest tak, że po igrzyskach lub mistrzostwach pozostają jedynie zgliszcza, jednak wydaje się, że zdecydowani beneficjenci w rodzaju Barcelony pozostają w mniejszości. Stolica Katalonii, gdzie igrzyska olimpijskie odbyły się w 1992 roku, potrafiła przekuć chwilową euforię w długoletnie zainteresowanie turystów, wsparte rozbudową bazy hotelowej – w 1990 roku miasto miało 118 hoteli, w ciągu kolejnych piętnastu lat ich liczba wzrosła ponad dwukrotnie. Gwałtowny rozwój sektora budowlanego i inwestycji w miejską infrastrukturę (np. transport publiczny) nie podlega kwestii, jednak co do przyczyny takiego stanu zdania są podzielone – okres okołoolimpijski zbiegł się z wstąpieniem Hiszpanii do Unii Europejskiej (1986 rok, wówczas UE nosiła nazwę Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej), co zdaniem wielu było faktyczną przyczyną napływu kapitału i rozwoju Barcelony. Obiekty wybudowane specjalnie na igrzyska wciąż służą organizatorom dużych wydarzeń, marina przyciąga żeglarzy, mieszkania w dawnej wiosce olimpijskiej cieszą się popularnością. Władze miasta utrzymują, że wszystkie olimpijskie rachunki (ok. 12 mld dolarów) zostały spłacone w 2007 roku.
Może więc do miast (umownie) olimpijskich lepiej pojechać po igrzyskach? Oferta się znajdzie.
– Dużą popularnością, od zawsze, cieszą się skoki narciarskie (mieliśmy chętnych nawet do Japonii), a od czasu, gdy jeździł Robert Kubica, także Formuła 1. Kubica nauczył nas oglądać F1 i dał zarobić wielu biurom podróży. Teraz zainteresowanie spadło, ale w 2018 roku na GP w Budapeszcie wciąż mamy 400 chętnych – podkreśla Henryk Sobieraj. Dodaje przy tym, że chociaż wielu klientów jeździ utartymi szlakami – na przykład na mecze Ligi Mistrzów – są i tacy, którzy szukają nowych dyscyplin. – Teraz przygotowujemy wyjazd do Dauhy na październikowe mistrzostwa świata w gimnastyce artystycznej.
Nie wiadomo, czy do stolicy Kataru wybiorą się w większości kibicki, wiadomo jednak, że kobiety stanowią znaczną część klienteli. – Panie jeżdżą za siatkarzami, wybierają też pływanie, łyżwiarstwo figurowe, Formułę 1 – wylicza przedstawiciel biura Gryf. – Czasem kupują takie wyjazdy jako prezent dla męża – wtedy jadą wspólnie albo całą rodziną na dłuższy pobyt, bo zazwyczaj w miejscach, gdzie odbywają się topowe wydarzenia sportowe, jak Barcelona czy Mediolan, jest co zwiedzać.
– Dużą rolę odgrywają też wyjazdy incentive – dodaje Ewa Kubaczyk z Polskiej Izby Turystyki i wyjaśnia: – Firmy chętnie korzystają z dużych imprez sportowych do organizacji podróży VIP-owskich dla swoich klientów lub pracowników. W takich przypadkach oferta jest spersonalizowana, zwykle bardziej ekskluzywna, dopasowana do oczekiwań klientów, z dodatkowymi atrakcjami. ©?
Krótka historia mundialowej piłki
Od 1930 r. na każde mistrzostwa świata w piłce nożnej produkowany jest specjalny model piłki. Od 1970 r. zajmuje się tym firma Adidas. Model futbolówki, którą piłkarze będą grać w Rosji nazywa się Telstar 18. Określenie „Telstar" stanowi połączenie słów „television" oraz „star". „Telewizyjną gwiazdę" z numerem 18 zaprezentował w listopadzie 2017 r. Lionel Messi. Składa się ona z sześciu łat, połączonych ze sobą klejem. Pierwszy model Telstar miał tych łat aż 32. Masową produkcją piłki zajęła się firma Forward Sports z fabryką w pakistańskim mieście Sialkot.