Poprzedni bilans mówił o co najmniej sześciu zabitych. Nowe dane potwierdzili przedstawiciele straży pożarnej i stanowych służb bezpieczeństwa, Larry Creekmore i Jon Nelson.
Pociąg pasażerski operatora Amtrak, jadący z Seattle do Portland, wykoleił się na wiadukcie w amerykańskim stanie Waszyngton w pobliżu miasta Tacoma, przebiegającym nad autostradą międzystanową. Przyczyną mogło być zderzenie z przeszkodą na torach. Do wypadku doszło w poniedziałek ok. godz. 7.40 rano (godz. 16.40 w Polsce) w DuPont, ok. 80 km na południe od stolicy stanu, Seattle, gdy pociąg wykonywał pierwszy kurs na nowej, szybkiej trasie między miastami Tacoma i Olympia. Jak podaje AP, z aplikacji śledzącej ruch pociągów Amtrak wynika, że niecałe pół kilometra przed miejscem wypadku pociąg jechał z prędkością 81,1 mili na godzinę (129 km na godzinę), przy maksymalnej dopuszczalnej prędkości na tym odcinku wynoszącej 80 mil na godzinę (127 km na godzinę). Na zakręcie, gdzie doszło do katastrofy, dopuszczalny limit prędkości wynosi jednak 30 mil na godzinę (ok. 50 km na godzinę). AP zaznacza, że na razie nie wiadomo, z jaką dokładnie prędkością poruszał się skład w chwili wypadku.
Rzecznik Amtrak Marc Magliari poinformował w nocy, że w pociągu znajdowało się 80 pasażerów i pięciu członków załogi.
Jeden wagon spadł na ruchliwą autostradę przebiegającą pod wiaduktem, miażdżąc dwa samochody. Na skutek wypadku wykoleiło się 13 wagonów.
AP, powołując się na anonimowe źródło we władzach, podaje, że według wstępnych ustaleń wynika, że pociąg przed wykolejeniem się uderzył w jakąś przeszkodę na torach. Zdaniem rozmówcy agencji przyczyną nie były raczej kwestie związane z konserwacją infrastruktury, bo tory były nowe.