Przez turystów kraj ten został odkryty kilkanaście lat temu, za sprawą kręconej tam filmowej trylogii "Władcy Pierścieni". Teraz moda wróciła, bo w kinach rekordy popularności pobiły trzy części kręconego tam "Hobbita". Amatorów fantastyki jest tak dużo, że najazd cudzoziemców, którzy chcą odwiedzić Nową Zelandię, jest już trudny do ogarnięcia. Kraj jest wyjątkowo popularnym kierunkiem zwłaszcza dla Amerykanów, Chińczyków i Australijczyków, którzy do Nowej Zelandii mają najbliżej.

W ciągu pierwszych 3 kwartałów tego roku wpływy z turystyki wzrosły o 20 procent - wynika z danych Statistics New Zealand. W tym samym czasie zeszłego roku wzrost ten sięgał (rok do roku) 17 procent. Co ściąga turystów do tego kraju na końcu świata, który przecież wcale nie jest tani? Piękne krajobrazy i marketing, w którym główną rolę odgrywają hobbici, fantastyczne postaci wymyślone przez J. R. R. Tolkiena, a sfilmowane przez reżysera Petera Jacksona. Do sukcesu dołożył się jeszcze najsłynniejszy przewodnik „Lonely Planet", który poleca Nową Zelandię i mało znane Taranaki , jako kraj i region który trzeba koniecznie odwiedzić w 2017 roku.

Minister turystyki Nowej Zelandii Kewin Bowler nie ukrywa, że Air New Zealand (oczywiście z hobbitami wymalowanymi na samolotach) stara się zwiększyć liczbę rejsów do Stanów Zjednoczonych i Chin. Problemem jest jednak niedobór miejsc w nowozelandzkich hotelach i nieprzygotowanie infrastruktury na turystykę masową i przyjazdy wielkich grup, w jakich uwielbiają podróżować choćby Chińczycy. W dużych grupach trudno jest na przykład zwiedzać wielkie hale, w których kręcono „Władcę Pierścieni", czy szukać złota w rzekach pod miastem Queenstown.

Dotychczas Nowa Zelandia, jedyny kraj świata, który zdecydował się na zniesienie subsydiów rolnych, żył z eksportu rolniczych wytworów. Słynne są nowozelandzkie masło, mleko, jagnięcina, wełna i wino. Teraz jednak przychody z produkcji mlecznej spadają, tylko w tym roku o 22 procent, bo drastycznie zmniejszyły się ceny mleka w proszku, mniej chętnie eksportowanego przez Chińczyków. W tej sytuacji coraz więcej farmerów i hodowców przebranżowiło się i otworzyło gospodarstwa agroturystyczne, które reklamują się m.in. możliwością zorganizowania polowania. Nie jest to tania rozrywka. Za 4-dniową wyprawę ze wszystkimi pozwoleniami trzeba zapłacić minimum 6 tysięcy dolarów.

W Nowej Zelandii nadal mieszka 4,7 mln ludzi, 29 mln owiec i 10 mln krów. Ilu jest hobbitów? Tak naprawdę nie wiadomo. Ale ciężko pracują, żeby dołożyć się do PKB.