Magrethe Ovrelid, pracownica służb imigracyjnych zaangażowana w tę akcję stwierdziła, że decyzja władz parku była "niefortunna". - Nigdy się z czymś takim nie spotkaliśmy - podkreśliła, dodając, że zazwyczaj osoby odpowiedzialne za opiekę nad uchodźcami przyjmowane są z "dobrą wolą".

Władze parku Nissegarden stwierdziły natomiast, że ich odpowiedź w sprawie wycieczki byłaby inna, gdyby służby w gminie chciały opłacić pobyt w parku obywatelom Norwegii.

W rozmowie z norweskimi mediami właścicielka parku Grethe Madsen potwierdziła, że nie chce gościć uchodźców. - Mamy prawo do takiego stanowiska. W końcu żyjemy w demokracji - powiedziała. Madsen podkreśliła, że jej decyzja nie ma podłoża rasistowskiego, ale jest spowodowana tym, że lokalne władze traktują w uprzywilejowany sposób uchodźców.

Norweska rzecznik ds. równości Hanne Bjurstrom, komentując sprawę, przypomniała, że odmowa sprzedaży towarów czy usług ze względu na pochodzenie etniczne lub narodowe jest sprzeczne z norweskim prawem.