Poziom mórz i oceanów rośnie na całym globie, ale w rejonie Wysp Salomona przyrost jest wyjątkowo szybki: wynosi 7 milimetrów na rok (dla porównania światowa przeciętna to 3 milimetry). Wyjątkowe tempo podnoszenia się poziomu wód w tym rejonie Pacyfiku to wina dodatkowego wpływu silnych wiatrów.
Wyspy Salomona to kraj rolniczy, uprawia się tam kokosy, bataty, kakao. Przemysł odpowiada za zaledwie 9 procent gospodarki tego kraju. Emisja gazów cieplarnianych, które są główną przyczyną globalnego ocieplenia, jest tam znikoma, to około tysięcznej części procenta światowej emisji. Emisja per capita również jest bardzo mała (20 razy mniejsza niż w Polsce). Ale to właśnie Wyspy Salomona przez swoje niekorzystne położenie wyjątkowo cierpią wskutek uwalnianych do atmosfery przez światowy przemysł i transport gazów.
Jak wynika z analizy map lotniczych i satelitarnych przeprowadzonej przez naukowców z Uniwersytetu w Queensland przed rokiem 2014 archipelag zubożył się o pięć wysp o powierzchni od hektara do pięciu hektarów. Prócz tego jeszcze sześć wysp skurczyło się o 20 do 62 procent. Na wyspach tych mieszkają ludzie, najwięcej na Nuatambu – 25 rodzin. W ciągu ostatnich pięciu lat 11 domów na Nuatambu pochłonął ocean.
To, co dzieje się na Wyspach Salomona, jest przedsmakiem tego, co czeka wiele innych krajów. Tempo przyrostu poziomu mórz rzędu 7 mm rocznie prawdopodobnie będzie już światową przeciętną pod koniec stulecia.
Wśród innych miejsc w pierwszej kolejności zagrożonych wzrostem poziomu wód są m.in. Wyspy Marshalla – te, na których USA przeprowadzały próby jądrowe (w wyniku owych eksplozji też zniknęła wyspa – Elugelab).