Wyspy znikają z powierzchni Ziemi

Tam, gdzie był ląd, dziś jest ocean. Już pięć Wysp Salomona zatonęło wskutek globalnego ocieplenia

Publikacja: 19.05.2016 06:37

Na zachodnim Pacyfiku poziom wód podnosi się szybciej niż w innych częściach świata. Fot. Pacific Cu

Na zachodnim Pacyfiku poziom wód podnosi się szybciej niż w innych częściach świata. Fot. Pacific Curren

Foto: Fot. Pacific Curren

Poziom mórz i oceanów rośnie na całym globie, ale w rejonie Wysp Salomona przyrost jest wyjątkowo szybki: wynosi 7 milimetrów na rok (dla porównania światowa przeciętna to 3 milimetry). Wyjątkowe tempo podnoszenia się poziomu wód w tym rejonie Pacyfiku to wina dodatkowego wpływu silnych wiatrów.

Wyspy Salomona to kraj rolniczy, uprawia się tam kokosy, bataty, kakao. Przemysł odpowiada za zaledwie 9 procent gospodarki tego kraju. Emisja gazów cieplarnianych, które są główną przyczyną globalnego ocieplenia, jest tam znikoma, to około tysięcznej części procenta światowej emisji. Emisja per capita również jest bardzo mała (20 razy mniejsza niż w Polsce). Ale to właśnie Wyspy Salomona przez swoje niekorzystne położenie wyjątkowo cierpią wskutek uwalnianych do atmosfery przez światowy przemysł i transport gazów.

Jak wynika z analizy map lotniczych i satelitarnych przeprowadzonej przez naukowców z Uniwersytetu w Queensland przed rokiem 2014 archipelag zubożył się o pięć wysp o powierzchni od hektara do pięciu hektarów. Prócz tego jeszcze sześć wysp skurczyło się o 20 do 62 procent. Na wyspach tych mieszkają ludzie, najwięcej na Nuatambu – 25 rodzin. W ciągu ostatnich pięciu lat 11 domów na Nuatambu pochłonął ocean.

To, co dzieje się na Wyspach Salomona, jest przedsmakiem tego, co czeka wiele innych krajów. Tempo przyrostu poziomu mórz rzędu 7 mm rocznie prawdopodobnie będzie już światową przeciętną pod koniec stulecia.

Wśród innych miejsc w pierwszej kolejności zagrożonych wzrostem poziomu wód są m.in. Wyspy Marshalla – te, na których USA przeprowadzały próby jądrowe (w wyniku owych eksplozji też zniknęła wyspa – Elugelab).

W ciągu ok. 40 lat nie pozostanie ani skrawek z wyspy Tuvalu.

Do roku 2100 prawdopodobnie zniknie wyspa Kiribati. Wzrost poziomu oceanu jest tam jeszcze szybszy niż na Wyspach Salomona i wynosi 1,2 cm rocznie, za sprawą nie tylko globalnego ocieplenia, ale też prądów morskich. Kiribati zamieszkują 103 tysiące ludzi i zatonięcie tej wyspy będzie prawdziwą katastrofą: choć rozłożoną w czasie i dającą szansę udanej ewakuacji. Władze wyspy myślą o tym bardzo poważnie i już kupiły pierwszy kawałek ziemi, na który będą mogli przenieść się Kiribatijczycy. Jest to 20 km kw. na wyspie Vanau Levu. Cena wynosiła 8,8 miliona dolarów. Jest to zapewne rozsądna inwestycja, bo w miarę jak poziom mórz będzie się podnosił, cena odpowiednio wysoko położonej ziemi w Oceanii może bardzo wzrosnąć.

Sam archipelag Fiji też jest zresztą zagrożony. W 2014 roku rząd tego kraju musiał wydać prawie milion dolarów na przeniesienie wioski Vunidogoloa 3,5 km w głąb wyspy. Podobny los czeka prawdopodobnie również wioskę Narikoso. Coraz więcej ludzi przenosi się do stolicy państwa Suvy, którą czeka przeludnienie.

W całym rejonie żyje się coraz trudniej za sprawą coraz częstszych powodzi i potężnych burz. W zeszłym roku w marcu cyklon zdewastował miasto Port Vila w Republice Vanuatu – 33 tysiące ludzi pozostawiając bez dachu nad głową.

W Republice Vanuatu są wyspy górzyste, mieszkańcy mają więc szansę uciec przed postępującym morzem. Ale są kraje płaskie, np. Malediwy, najniżej położone państwo świata (leży na Oceanie Indyjskim, nie na Pacyfiku).

Według umiarkowanego scenariusza państwo to do roku 2100 znajdzie się w 77 proc. pod wodą. Według czarnego scenariusza zatonie zupełnie już w roku 2085. Na archipelagu mieszka 325 tys. obywateli (plus 100 tys. emigrantów).

Zagrożone są też inne kraje: Seszele, Sfederowane Stany Mikronezji i słynące z bajecznej urody Palau. Są to wszystko państwa, które, podobnie jak Wyspy Salomona, za globalne ocieplenie odpowiadają w minimalnym stopniu.

Poziom mórz i oceanów rośnie na całym globie, ale w rejonie Wysp Salomona przyrost jest wyjątkowo szybki: wynosi 7 milimetrów na rok (dla porównania światowa przeciętna to 3 milimetry). Wyjątkowe tempo podnoszenia się poziomu wód w tym rejonie Pacyfiku to wina dodatkowego wpływu silnych wiatrów.

Wyspy Salomona to kraj rolniczy, uprawia się tam kokosy, bataty, kakao. Przemysł odpowiada za zaledwie 9 procent gospodarki tego kraju. Emisja gazów cieplarnianych, które są główną przyczyną globalnego ocieplenia, jest tam znikoma, to około tysięcznej części procenta światowej emisji. Emisja per capita również jest bardzo mała (20 razy mniejsza niż w Polsce). Ale to właśnie Wyspy Salomona przez swoje niekorzystne położenie wyjątkowo cierpią wskutek uwalnianych do atmosfery przez światowy przemysł i transport gazów.

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Turystyka
Nie tylko Energylandia. Przewodnik po parkach rozrywki w Polsce
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: W Grecji Mitsis nie do pobicia
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017 pomaga w pracy agenta
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: „Strelicje" pokonały „Ślicznotkę"
Turystyka
Turcy mają nowy pomysł na all inclusive