Od kilku dni przewoźnik starał się zainteresować swoją kampanią pod prowokacyjnym tytułem „Kto kupi LOT? ". Jak wiadomo odpowiedzi na to pytanie szukamy od dobrych kilku lat. Tyle że w angielskiej wersji reklamy brzmiącej „Who is going to buy a LOT? " nie było już możliwości zagrania słowami i było oczywiste, że chodzi o wyprzedaż biletów.
Promocja obejmuje bilety w klasie ekonomicznej na podróże od 21 listopada do 14 grudnia i od 16 stycznia do 13 kwietnia 2014, czyli z wyłączeniem okresu świąteczno-noworocznego, kiedy ze sprzedaniem biletów nie ma żadnych kłopotów. Bilety kupowane w promocji mają swoje ograniczenia, jak długość pobytu i niemożność ich zwrócenia. Ale ceny są niższe w porównaniu z tym, co oferuje konkurencja.
Za 119 złotych, ze wszystkimi opłatami, można polecieć z Warszawy do Tallina i Rygi. Dokładając 70 złotych znajdziemy się w Kijowie. Genewa, Sztokholm, Kopenhaga i Barcelona kosztują już od 369 - 379 złotych. Kwietniowy weekend w Barcelonie (od czwartku do niedzieli, bo minimum pobytu, to trzy dni) za 379 złotych, to cena niewygórowana.
Na trasach długodystansowych od 1799 złotych polecimy dreamlinerem do Nowego Jorku lub Chicago (Lufthansa w promocji oferuje taką podróż o 100 złotych drożej).
Taka sama jest cena biletu do Pekinu, a przynajmniej 1999 złotych trzeba zapłacić za powrotną podróż do Toronto. Wyjątkową okazją wydaje się cena 699 za lot do Tel Awiwu i 499 do Londynu, czy 409 złotych do Paryża, dokąd zazwyczaj w LOT-cie trudno było znaleźć bilety po promocyjnych cenach.