- Odradzałbym podróże do Egiptu. Doprawdy, trzeba uważać, gdzie się spędza urlop, i nie być tak niefrasobliwym jak wielu naszych rodaków. Ci, którzy wybierają się na wakacje do kraju, który jest nękany poważnymi wydarzeniami politycznymi i w którym toczy się dramatyczna walka o władzę, mówią, że nie będą wychodzić z hotelu i znajdą inne atrakcje. Na litość boską, na jakie inne atrakcje, oprócz piramid, liczą turyści, którzy jadą teraz na wczasy do Egiptu? - zastanawiał się w TOK FM Grzegorz Dziemidowicz, były ambasador RP w Egipcie.
Dziemidowicz uważa, że Polaków mało obchodzi sytuacja międzynarodowa, a Ryszard Kapuściński, wybitny reporter, "dziś umarłby z głodu", bo nikt nie zamówiłby u niego obszernych tekstów o tym, co się dzieje w innych krajach.
- W Egipcie jest pęknięcie. I długo potrwa, zanim rany zaczną się zabliźniać. Religia i polityka są tam ze sobą związane. I te dwa nurty mogą koegzystować i działać na rzecz rozwoju i demokratyzacji - powiedział Dziemidowicz w Poranku Radia TOK FM.
- Wpadamy w pułapkę mówienia o postępie we własnych, europejskich kategoriach myślowych. W tamtych krajach wojsko jest gwarantem stabilizacji. Zabezpieczeniem dla partnerów, którzy mają swoje interesy w tamtej części świata. "Państwo" dla nich to coś innego niż dla nas - kraj to sztuczny twór. Nie ma separacji państwa i religii - tłumaczył były ambasador.
- Egipt jest krajem położonym strategicznie i ma wielkie znaczenie w globalnej grze o Bliski Wschód. Z różnych powodów Izrael jest priorytetem, ale na drugim miejscu jest Egipt - zauważa Dziemidowicz.