Turyści obawiają się niepewnej sytuacji politycznej w tym kraju i strajków, które mogą pokrzyżować ich wakacyjne plany. Wiadomo już, że znacznie mniej niż w ubiegłym roku będzie Niemców, którzy nie chcą się narażać na nieprzyjemności, ponieważ wielu Greków kojarzy obecne kłopoty gospodarcze z narzuconą przez Niemców dyscypliną finansową.
Z wyjazdów do tego kraju rezygnują jednak również Brytyjczycy, Holendrzy i Belgowie oraz Francuzi. Na ich miejsce znaleźli się chętni z krajów bałkańskich, Rosji, Ukrainy, Izraela i Turcji, tyle że są to turyści mniej zamożni. To z kolei wymusza na Grekach obniżenie cen, nawet w najbardziej luksusowych kurortach.
Sytuacja nie jest taka sama we wszystkich częściach Grecji. Na Krecie rezerwacje przestały już spadać, ale na Paros są o 30 proc. niższe, za to na Kosie i Cefalonii wręcz wzrosły.
Andreas Andreadis, prezes Stowarzyszenia Greckich Firm Turystycznych (SETE), obawia się jednak, że te spadki mogą się jeszcze powiększyć. Z kolei Alexandros Aggelopoulos ze Stowarzyszenia Hotelarzy Greckich uważa, że polityka tak zaszkodziła turystyce, że wizerunek kraju przyjaznego dla przyjezdnych trzeba będzie odbudowywać przez całe lata. Przy tym Grecy nie mają w tej chwili pieniędzy na promowanie turystyki.
Grecja jest dzisiaj na dziesiątym miejscu krajów, które przyciągają najwięcej turystów. W Europie na pierwszym miejscu jest Francja, dalej – Hiszpania, Włochy, Wielka Brytania, Niemcy, Austria, Ukraina i Rosja. Niemniej jednak to właśnie ta branża daje największy wkład do greckiego PKB (18 proc.) i daje zatrudnienie 768 tysiącom ludzi.