Jako klienci próbowaliśmy wstawić do agencji nieruchomości 35-metrowe, dwuletnie, dwupokojowe mieszkanie w rejonie ronda Żaba na warszawskiej Pradze-Północ, by zarobić na jego wynajęciu kibicom.
– Oczywiście można wstawić do nas lokal na tak krótki czas – usłyszeliśmy w agencji z ul. Meissnera. – Czy najemca na pewno się znajdzie? Wszystko będzie zależało od stawki, jakiej się zażąda. Na rynku pojawiają się już oferty najmu mieszkań na Euro. Na Saskiej Kępie np. właściciele lokali chcieliby dostawać po 200 euro za dobę albo 1500 euro za dwa tygodnie – mówił pośredniczka. Według niej wiele osób, które mają stałych najemców, na pewno z nich nie zrezygnuje, by szukać większego zarobku przez miesiąc. – Dlatego wielkiego wysypu ofert najmu pewnie nie będzie – przewiduje.
– Nie podejmiemy się wynajmowania mieszkania na tak krótki czas – usłyszeliśmy z kolei w biurze nieruchomości przy ul. Grochowskiej. – Jest to zbyt ryzykowne, i dla właściciela lokalu, i dla agencji. Nie ma gwarancji, że najemca się znajdzie. To po pierwsze. Po drugie pamiętajmy, że transakcja wynajmu musi być ubezpieczona. Jeśli najemca, którego przyprowadzę, zdemoluje lokal, pod adresem naszej agencji mogą się pojawić zarzuty – wyjaśnia pośrednik.
Dodaje, że z umowy najmu wynika też, że lokal musi być wynajmującemu zaprezentowany, zanim ten się na niego zdecyduje. – Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś latał z zagranicy oglądać mieszkanie, w którym spędzi miesiąc – tłumaczy przedstawiciel praskiej agencji.
Według niego wynajmowanie lokalu na tak krótki czas za pośrednictwem biura nieruchomości nie jest korzystne także dla właściciela mieszkania. – Prowizja dla agencji to 50 procent jednomiesięcznego czynszu – wyjaśnia. – Pojawiają się oferty starych zniszczonych mieszkań, które właściciele chcą wynajmować na Euro za 6 tys. zł miesięcznie. Nie sądzę, by się to udało. Kto chce jednak, niech próbuje.