Kamienica z drewnianym patio, na uboczu, w ogródku hamak, a w środku miszmasz nie z tej ziemi. Mowa o Lalala, hotelu w Sopocie. – Pomysł zrodził się spontanicznie – mówi właściciel Piotr Zastróżny. – Działkę kupiliśmy z myślą o naszej firmie winiarskiej, którą do tej pory prowadziliśmy w domu. A ponieważ piwnicę przeznaczyliśmy na magazyn, wpadliśmy na pomysł, żeby dobudować do niej bar. Kolejne piętra powstawały już z rozpędu – żartuje.
Wraz z siostrą otworzył Lalę – jak sami mówią o tym miejscu – pięć lat temu. Do pomocy w urządzaniu wnętrza zaprosili kolegów z Akademii Sztuk Pięknych: fotografów, rzeźbiarzy i grafików. Pomysł był nietypowy. Każdy pokój miał być urządzony w innym stylu. Jeden w retro, inny z futrem na ścianie, jeszcze inny stylizowany na wnętrze starej kamienicy. Część rzeczy składających się na wystrój wnętrz dostali od znajomych, część znaleźli na targach staroci, ale większość kupili w designerskich sklepach.
Lalala jest hotelem rodzinnym. Ludzie przyjeżdżają tu po kilka razy, są z właścicielami po imieniu. – Mamy tylko osiem pokojów. Trudno więc u nas o anonimowość – mówi właściciel.
Małych hoteli w stylu Lalala jest w Polsce coraz więcej. – Ludzie poszukują innych miejsc niż sieciowy hotel, w którym przez przypadek można położyć się spać w cudzym pokoju, bo przecież niczym się od siebie nie różnią. W gąszczu sopockich hoteli i pensjonatów jesteśmy dla turystów ciekawą alternatywą – tłumaczy Zastróżny.
Ale nie jest to tak prosty biznes, jakby się mogło wydawać. – Pewnie, o wiele prościej byłoby otworzyć hotel na dwa czy trzy autokary niemieckich turystów, ale my chcemy w tym projekcie się realizować, spełniać marzenia – podkreśla.