Myślę też o wznowieniu kontaktów z Algierią, już klika lat temu planowałem organizować tam wyjazdy, ale rewolucyjne nastroje w świecie arabskim wywołane wiosną arabską zmusiły mnie do odłożenia tych planów.
Trzeci punkt mojego berlińskiego programu wypełni wizyta w Australii i Nowej Zelandii. Same w sobie będące rajem dla podróżników. Nie ma klienta, który choćby zająknął się z negatywnym komentarzem na temat ich przyrody. Niestety, daleko leżą od Polski, a przez to kosztowne dla naszych turystów. A do tego stawiają coraz większe przeszkody administracyjne. Żeby wejść do parku narodowego czy rezerwatu trzeba na przykład wynajmować lokalnych przewodników i słono im płacić. W dodatku zmniejszają liczebność grup, które można za jednym razem tam wprowadzać. Szukam więc kontrahenta, który ma możliwości kompleksowo nas obsłużyć, a dzięki temu ograniczyć koszty.
Rowerem zdrowiej
Jako maratończyk od lat propaguję aktywny, zdrowy styl życia. Udało mi się na stałe wprowadzić do katalogu wyjazdy dla maratończyków. Rocznie już kilkadziesiąt osób wyjeżdża z nami na maratony w różnych zakątkach świata, a przy okazji zwiedza. Szczególnie jestem dumny, że już dziewięciu zawodników wzięło udział w maratonie na Antarktydzie. To niezwykle droga, ze względu na daleką podróż - trzeba zdobyć miejsce na statku płynącym na Antarktydę z argentyńskiego portu Puntas Arena - i opłaty, impreza. Kosztuje 70 tysięcy złotych. A jeszcze pięć osób czeka w kolejce.
Mamy już dwóch klientów, którzy zdobyli tak zwaną koronę ziemi w maratonach, czyli pobiegli w wyścigach na każdym kontynencie. W tym jeden pojechał na wszystkie maratony z Logosem Travel.
Aktywność propaguję też wśród pracowników naszego biura w Poznaniu. Zaproponowałem, że kto przesiądzie się z innego środka lokomocji na rower, żeby codziennie dojeżdżać do pracy, dostanie 5 dolarów nowozelandzkich miesięcznie (w przeliczeniu to około 12,5 złotych - red.). Kilka osób się na to zdecydowało. Ja sam przyjeżdżam do biura niezależnie od pogody, nawet zimą, na rowerze.
Rezygnując z samochodu czy nawet komunikacji miejskiej działamy też na rzecz środowiska naturalnego, zmniejszamy smog. Wiem, że to śmiesznie mały wpływ, ale jeśli inni wezmą z nas przykład - a my bierzemy przykład z akcji zainicjowanej w Nowej Zelandii - i chociaż pół procent ludzi na świecie przesiądzie się na rowery, będzie zdrowiej i z korzyścią dla wszystkich - dla nich samych, dla pracodawców, bo będą mieli zdrowszych pracowników, i dla środowiska. Jako pył w kosmosie chociaż tyle mogę zrobić dla świata.