Decyzję podjęto pod wpływem gwałtownych protestów władz tego stanu po zeszłotygodniowej deklaracji Donalda Trumpa, który zapowiedział wydobycie surowców wzdłuż całego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Gubernator Florydy Rick Scott wywodzi się z partii republikańskiej, reprezentowanej przez prezydenta.

Barack Obama wydał zakaz wiercenia ropy naftowej i gazu wzdłuż wybrzeża Stanów Zjednoczonych, w celu walki z globalnym ociepleniem. Donald Trump zapowiedział zmianę tego postanowienia. Nie zgadzają się z nim jednak władze Florydy, które uważają, że eksploatacja surowców ziemnych w Zatoce Meksykańskiej może doprowadzić do degradacji środowiska i zachwiania przemysłu turystycznego, który stanowi główne źródło utrzymania stanu.

– Mamy bardzo dobre relacje z gubernatorem Scottem. Podejmujemy w tym przypadku współpracę, nie przedstawiamy twardego stanowiska – oświadczyła rzeczniczka Białego Domu Sarah Huckabee.

Biały Dom chce, aby Stany Zjednoczone były samowystarczalne i dlatego zamierza mocniej eksploatować rodzime surowce. Gubernatorzy innych przybrzeżnych stanów USA, którzy również wyrażają swoje wątpliwości w kwestii odwiertów, już zapowiadają swoje protesty w tej sprawie.