Choć brzmi to rewolucyjnie, nie jest efektem nagłej decyzji. Już w 2024 roku mieszkańców zapytano w referendum, czy chcą pozbycia się mieszkań z turystami. Frekwencja w głosowaniu była wprawdzie umiarkowana, ale większość opowiedziała się za zakazaniem najmu krótkoterminowego. Pod koniec 2025 roku Sąd Najwyższy potwierdził, że wynik jest prawnie wiążący, co otworzyło drogę do formalnego wprowadzenia ograniczenia – pisze portal Tourism Review.
Czytaj więcej
Kampania „Stay Away” miała odstraszyć młodych Brytyjczyków, a limit noclegów – zatrzymać strumień...
Dzielnica na skraju wytrzymałości
Trudno dziwić się narastającej frustracji mieszkańców. W samym centrum około 8 procent wszystkich mieszkań przeznaczonych jest na krótkoterminowy najem – to odsetek wyjątkowo wysoki na tle innych europejskich miast. Czynsze wzrosły tam w ciągu jednego roku o ponad 10 procent, wypierając z rynku nauczycieli, pielęgniarki czy młodych pracowników biurowych.
Mieszkańcy mają dość nieustannego stukotu walizek na kółkach toczonych chodnikami o każdej porze dnia i nocy, hucznie obchodzonych przez obcokrajowców wieczorów kawalerskich i poczucia, że ich społeczność się rozpada. Jak podkreślił burmistrz dzielnicy, władze wolą stawiać na ludzi, którzy tu naprawdę mieszkają – a nie na tych, którzy śpią tu tylko kilka nocy.
Mniej turystów to mniej pieniędzy, ale spokój jest cenniejszy
Paradoksalnie to właśnie rząd centralny stworzył warunki do wprowadzenia tak surowego rozwiązania. Podniesiono podatki dla najmu krótkoterminowego, a poszczególnym dzielnicom nadano prawo do wprowadzania własnych ograniczeń. Lokalne władze przyznają, że stracą znaczną część wpływów z podatków – szacunkowo około 750 tysięcy euro rocznie – ale postrzegają to jako akceptowalny koszt, jeśli w zamian rodziny znów będą mogły znaleźć mieszkania.