W czasie prezentacji wyników finansowych za pierwszy kwartał roku rozliczeniowego (2019/20) prezes Grupy TUI Fritz Joussen patrzył w najbliższą przyszłość z optymizmem. W kończącym się sezonie zimowym rezerwacje skoczyły o 9 procent, na nadchodzące lato były większe o 14 procent (TUI dołączył do swojej oferty część hoteli po Thomasie Cooku, licząc że również przejmie klientów). „Od momentu podania do wiadomości informacji o pierwszym przypadku koronawirusa w północnych Włoszech i na Teneryfie a także rozszerzaniu się wirusa w innych regionach, zanotowaliśmy, podobnie jak cała branża, spadek popytu. Dotyczy to przede wszystkim trwającego jeszcze i z zasady słabszego sezonu zimowego” – pisze Grupa w informacji dla inwestorów.
CZYTAJ TEŻ: Sondaż: Czy koronawirus wpłynie na plany wakacyjne Polaków?
Całościowe podsumowanie sprzedaży pokazuje jednak, że wyniki są i tak wyraźnie lepsze niż przed rokiem. „Dostrzegamy jedynie niewielki wpływ sytuacji na naszą działalność operacyjną. Dotyczy to na przykład zmian wprowadzanych w ostatniej chwili do tras statku Mein Schiff 6, który pływa teraz w Azji” – pisze koncern. Na razie trudno ocenić, jakie skutki przyniosą postępy koronawirusa. – Intensywnie pracujemy nad obniżeniem kosztów, między innymi przez ograniczenie wydatków administracyjnych, odsunięcie w czasie zatrudniania nowych osób, czy podejmowania projektów, które nie muszą być zrealizowane od razu – informuje Grupa.
W każdym kraju, w którym TUI prowadzi sprzedaż imprez turystycznych, koncern powołał specjalne grupy zadaniowe (task forces), które są w stałym kontakcie z władzami. Wszystkie spółki należące do koncernu, takie jak hotelarskie, organizatorzy rejsów wycieczkowych i linie lotnicze działają według procedur zapobiegania szerzeniu się zachorowań, zwiększyły też nakłady na higienę.
ZOBACZ TEŻ: IATA: Koronawirus będzie kosztował linie 113 miliardów dolarów