Rozporządzenie, o którym pisaliśmy już 23 marca („Biurom podróży łatwiej będzie o gwarancje”) ostatecznie zostało sformułowane jeszcze korzystniej z punktu widzenia branży turystycznej. Touroperator nie będzie już musiał przepłacać za gwarancję na nowy sezon. Dotąd przepis mówił, że przewidując zakres działalności w nowym roku, organizator turystyki starający się o gwarancję nie może podać mniejszego przychodu z imprez turystycznych niż ten, który uzyskał w roku poprzednim. Ten przepis miał zapobiegać zaniżaniu gwarancji. Tymczasem nie w każdym sezonie udaje się touroperatorom wyrabiać taki sam lub wyższy przychód niż rok wcześniej. Na pewno tak będzie i w tym roku. 2019 był rokiem rekordowym w turystyce wyjazdowej, tymczasem 2020 będzie prawdopodobnie najgorszym od lat. Przychody organizatorów mogą spaść nawet o 70 procent.
CZYTAJ TEŻ: Biurom podróży łatwiej będzie o gwarancje
Na ten problem zwracała uwagę Polska Izba Turystyki w rozmowach z Ministerstwem Rozwoju. „Gwarancje ubezpieczeniowe i gwarancje bankowe, są obecnie nabywane przez przedsiębiorców turystycznych na rok obrotowy 2020. Odnotowujemy spadek sprzedaży w branży turystycznej o 60-70%, co w wymierny sposób wpłynie na obniżenie przychodów przedsiębiorców. W związku z powyższym uzasadnione jest ograniczenie, mniej więcej o taki właśnie zakres procentowy (…) określania rocznego przychodu przedsiębiorców turystycznych, który stanowi podstawę do obliczenia minimalnej wysokości sumy gwarancji bankowej lub ubezpieczeniowej” – pisał PIT w uzasadnieniu swojego postulatu.
To poskutkowało – w porozumieniu z ministrem rozwoju minister finansów wydał nowe rozporządzenie. Teraz wystarczy, że touroperator zadeklaruje na kolejny rok 30 procent przychodu z roku 2019. „Roczny przychód, o którym mowa w§3ust.1 i2, deklarowany na okres kolejnych 12 miesięcy na potrzeby określenia minimalnej wysokości sumy ubezpieczenia w roku obrotowym 2020 nie może być niższy niż 30% rocznego przychodu osiągniętego w roku obrotowym 2019”.
Początkowo w projekcie rozporządzenia znajdował się próg 50 procent, ale konsekwentne przekonywanie Ministerstwa Rozwoju, że to dalej wysoka granica, pozwoliło obniżyć ją do 30 procent.