Temat upadku drugiego największego koncernu turystycznego w Europie, mimo że miał miejsce już prawie trzy tygodnie temu, nadal jest obecny w europejskich mediach. Zaskoczeniem dla medialnych i biznesowych weteranów branży stała się skala problemów, długów i niezapłaconych faktur, które zostawił po sobie touroperator. Europejska branża z nieznanych powodów traktowała Thomasa Cooka jako synonim trwałości i stabilności w turystyce i nie dawała posłuchu wielu dość jednoznacznym opiniom spoza branży, że to touroperator o bardzo mizernej kondycji finansowej – prezes Instytutu Badań Rynku Turystycznego Traveldata Andrzej Betlej wraca w swoim cotygodniowym materiale do pytania, dlaczego branża turystyczna nie reagowała na tę sytuację (czytaj też: „Betlej: Polscy touroperatorzy w lepszej kondycji, lecz na gorszej pozycji”).
Nic na wiarę, tylko dokumenty
Dziś pojawiają dociekania, kto jest winny temu, że branża poniosła tak dotkliwe straty. Tymczasem Thomas Cook działał po prostu według zasady – wyrażonej kiedyś przez słynnego piłkarskiego trenera Kazimierza Górskiego – że „gra się tak jak przeciwnik pozwala”. Szef koncernu często zapewniał o sukcesach firmy, a jego ulubionym powiedzeniem, odnoszącym się do stanu biznesu było, że wszystko rozwija się „in line with our expectations” (zgodnie z naszymi oczekiwaniami). Sugerowało to, że sytuacja jest pod kontrolą i zgodna z planami organizatora.
„To, że branża turystyczna przyjmowała takie deklaracje niejako zupełnie na wiarę i bez odpowiedniej weryfikacji, to już niejako jej problem. Dwuznaczna była też rola agentów, którzy z zaangażowaniem sprzedawali wycieczki organizatora o nader wątpliwej kondycji finansowej” – pisze ekspert.
Na poparcie tej opinii przywołuje opinię szefa brytyjskiej organizacji branżowej ABTA (Association of British Travel Agents) Marka Tanzera za tekstem „ABTA: Rząd słusznie nie ratował Thomasa Cooka”: „Firmy muszą same podejmować decyzje ekonomiczne w odniesieniu do partnerów, z którymi współpracują. Kiedy spojrzy się na bilans księgowy dowolnego przedsiębiorstwa, dokładnie widać jego sytuację. Na tej podstawie należy zdecydować, w jakim stopniu chce się angażować w biznes z nim i jakiego kredytu mu udzielić (np. hotele współpracujące z Thomasem Cookiem, godziły się na odroczenie płatności o 90 dni – red.) – wyjaśnia. Informacje o sytuacji finansowej Cooka nie były żadną tajemnicą. Nie sądzę, aby branża czy ABTA jako organizacja, miały decydować, czy dana firma ma prawo prowadzić sprzedaż jego wycieczek, czy nie. Uważam, że branża powinna sama wiedzieć, z kim prowadzi interesy – dodaje”.
Jednak jak zaznacza prezes Traveldaty, dla przeciętnego agenta turystycznego nawet podstawowe dokumenty księgowe touroperatora będą niezrozumiałe. Stąd rola „inicjatyw zmierzających do jak największej transparentności organizatorów i interpretowania ich stabilności finansowej. Pozwalają one zorientować się w sytuacji nie tylko agentom, ale również, a może przede wszystkim, hotelarzom i innym kontrahentom, którzy w kontaktach [z touroperatorami] narażeni są na (…) znaczące straty finansowe” – wskazuje.