Konflikt zbrojny na Ukrainie wywołuje niepokój. Jeśli sytuacja będzie eskalowała, polskie biura podróży mogą mieć problem. Nie chodzi tylko o ogólną obawę, która może kazać potencjalnym klientom wstrzymywać się z decyzjami o zakupie wycieczek, ale też o twarde czynniki ekonomiczne, jak cena paliwa i kurs złotego.
Czytaj więcej
W nocy Ukraina zamknęła swoją przestrzeń powietrzną dla lotów cywilnych z powodu "wysokiego ryzyka" dla bezpieczeństwa - podała agencja Reutera.
Jak przyznaje prezes Polskiej Izby Turystyki Paweł Niewiadomski, wojna na Wschodzie nie wpływa dobrze na nastroje polskich klientów biur podróży. - Dla turystyki najgorszy jest stan niepewności. Jak nas uczy historia, czy to po akcie terrorystycznym, czy po wybuchu wulkanu, czy po pojawieniu się koronawirusa klienci na wszelki wypadek odkładają decyzje o rezerwowaniu wycieczki. Potem pierwsze obawy mijają i sytuacja wraca do normy. Raz to trwa kilka dni, innym razem kilka tygodni. Wszystko zależy więc od tego, czy sytuacja na wschodzie będzie eskalować, czy deeskalować – mówi.
Niewiadomski zwraca uwagę, że pośrednio efektem konfliktu militarnego może być wstrzymanie ruchu turystów z Rosji i Ukrainy do popularnych miejsc wakacyjnych. Wyjazdów może zakazać im – jak to bywało w przeszłości - prezydent Putin albo mogą być zmuszeni do tego, kiedy z braku dostępu do systemu SWIFT (jeśli w ramach restrykcji obywatele Rosji zostaną od niego odcięci) nie będą mogli używać kart kredytowych. Wtedy hotelarze w Grecji lub Turcji mogą być skłonni do obniżenia cen.
Jak nie przyjadą Rosjanie, to przyjadą Brytyjczycy
- Na razie nie widać, żeby konflikt za naszą wschodnią granicą powodował osłabienie poczucia bezpieczeństwa naszych klientów. Nikt się nie wycofuje z planów wyjazdowych – ani tych w najbliższym czasie, zimowych, ani tych wakacyjnych. Nie widzimy, aby sprzedaż wyhamowała. Wręcz przeciwnie w ostatnich dniach wyraźnie rosła – wyjaśnia wiceprezes Itaki Piotr Henicz.