Wiceminister sportu i turystyki Andrzej Gut-Mostowy wypoczywa na Rodos. Wyjechał tam z rodziną jako indywidualny turysta, który sam sobie zorganizował pobyt, bez pomocy biura podróży. W sobotę, w związku z widocznymi już z odległości kilkuset metrów pożarem, rodzina spakowała walizki i opuściła swój hotel. Godzinę później, kiedy byli już w bezpiecznym miejscu, dostali powiadomienie od władz wyspy esemesem, że powinni się ewakuować – wynika z relacji Guta-Mostowego.
Czytaj więcej
Wczoraj 90 procent turystów powróciło do wcześniej opuszczonych z powodu pożarów hoteli, przenios...
Andrzej Gut-Mostowy był dzisiaj telefonicznie gościem audycji w Polskim Radiu 24. Dziennikarz prosił go o relację z tego, co się dzieje na wyspie. Próbował się też dowiedzieć, o odpowiedzialność biur podróży za losy klientów ewakuowanych z hoteli ze strefy zagrożonej pożarami.
- Z tego, co wiem, większość z ewakuowanych turystów relokowała się do innej części wyspy Rodos. Część zagrożona to tylko kilkanaście kilometrów na południu wybrzeża, pozostała część wyspy wypoczywa spokojnie. Na północy nie ma żadnych śladów jakiejkolwiek nerwowości czy braku stabilności pobytu - relacjonował.
Dziennikarz chciał uzyskać potwierdzenie winy biur podróży za niewygody, jakie spotkały niektórych turystów. – Oczywiście pojawiły się problemy z szybkim kontaktem z biurami podróży. Ale musimy sobie zdawać sprawę, że jest tu w tej chwili polskich turystów najmniej kilka tysięcy, około pięciu tysięcy. Jeżeli się okaże, że nie można się w ciągu kilkunastu minut dodzwonić do swoich rezydentów, to chyba jest to normalne – odpowiadał wiceminister.