Jeśli podróżny przyjedzie na lotnisko w wyznaczonym czasie, a mimo to nie zdoła wsiąść do samolotu, ma prawo dochodzić swoich praw. Oczywiście tylko wtedy, gdy nie wynika to z jego winy. Austriacka Agencja ds. Praw Pasażerów zaleca, by w takiej sytuacji dokumentować wszystkie szczegóły, bo to pomoże później otrzymać odszkodowanie od linii lotniczej.

O co chodzi? Na przykład o selfie, na którym widać, że stanowisko odpraw jest czynne - trzeba pamiętać, by uchwycić też tablicę z godzinami odlotów. - Im bardziej szczegółowa dokumentacja, tym lepiej - mówiła Maria Theresia Röhsler, szefowa agencji ds. praw pasażerów w programie „Ö1-Morgenjournal”. Na jej wypowiedź powołuje się austriacki portal branży turystycznej Tip Online.

Czytaj więcej

Na europejskich lotniskach to już nie chaos, to horror. Desperacja pracowników

Agencja podpowiada, żeby pasażerowie przyjeżdżali na lotnisko na dwie godziny przed odlotem, dobrym pomysłem jest też odprawienie się online z wyprzedzeniem. Urzędnicy przypominają, że jeśli samolot przyleci z co najmniej trzygodzinnym opóźnieniem, klienci mają prawo do odszkodowania w wysokości od 250 do 600 euro na osobę. Kwota uzależniona jest od długości trasy, na przykład w wypadku połączeń europejskich będzie to raczej 250 euro (na przykład na trasie Wiedeń-Majorka), ale już na transatlantyckich 600 euro.

Jeśli rejs zostanie odwołany, przewoźnik musi zaproponować pasażerowi inne połączenie lub zwrócić pieniądze. W tym ostatnim wypadku, jeśli klient się na to zgodzi, dopuszczalne jest też zaoferowanie vouchera na poczet przyszłych podróży, ale decyzję w tej sprawie podejmuje podróżny, a nie przewoźnik. Agencja przypomina, że prawo do zwrotu nie przysługuje w sytuacji, kiedy dojdzie do wystąpienia nadzwyczajnych okoliczności, za przykład takowych podaje burzę.