Kurort w opałach. „Zaczęły się zwolnienia z pracy”

Analizy wskazują, że w naszym regionie lokalny kapitał nie jest zbyt silny. Jeśli nie zadbamy, by mógł przetrwać ten czas zamrożenia, to zostanie wyparty stąd na długie lata. To jeszcze bardziej zwiększy dysproporcję gospodarczą między Warmią i Mazurami, a resztą Polski – mówi burmistrz Mikołajek Piotr Jakubowski.

Publikacja: 19.01.2021 09:54

Kurort w opałach. „Zaczęły się zwolnienia z pracy”

Foto: Fot. Pixabay

Janina Blikowska: Skończyły się ferie, wyjątkowo w tym roku dla wszystkich województw w jednym terminie. Dużo gości było tym razem w Mikołajkach?

Piotr Jakubowski: Podczas tegorocznych ferii w Mikołajkach nie można było spotkać turystów. Hotele i pozostała baza noclegowa była i pozostaje zamknięta, restauracje i bary praktycznie też. Poza zaledwie dwoma czy trzema sprzedającymi na wynos. Na zimowych spacerach spotkać można mieszkańców i ich rodziny i incydentalnie osoby z innych regionów, które mają własne domy na Mazurach.

A jak było rok temu?

Podczas ubiegłorocznych ferii przez styczeń i luty w wielu całorocznych obiektach turystycznych byli goście. Szczególnie dobrze funkcjonowały duże hotele, które miały w ofercie rodzinne wczasy zimowe. To znalazło odzwierciedlenie chociażby w przekazanej przez nie opłacie miejscowej.

Jakieś hotele teraz działały?

Nie, nie działały, co świadczy o dużym zdyscyplinowaniu przedsiębiorców. Restauracje również zostały zamknięte, dwa czy trzy otwarte lokale pracują tylko w ograniczonych godzinach, realizując zamówienia od mieszkańców. Pracownicy zostali wysłani na urlopy, postojowe. Widzimy jednak wzrost liczby osób zgłaszających się do urzędu pracy i ośrodka opieki, co wskazuje, że zaczęły się zwolnienia z pracy.

W jakiej sytuacji są mikołajskie firmy z sektora turystycznego?

Od listopada wykorzystują do utrzymania swoich pracowników i obiektów środki wypracowane latem, jednak te możliwości wielu firmom już się kończą. Część wstrzymało inwestycje, inne, jak już wspomniałem, ograniczają zatrudnienie.

Należy pamiętać, że problem dotknął szczególnie obiekty całoroczne, a te zwykle mają rozwiniętą infrastrukturę rekreacyjną, której utrzymanie dużo kosztuje. Zwykle okres zimowy pozwalał tym firmom utrzymać zatrudnienie i popłacić zobowiązania, w tym regionie Polski o wypracowaniu zysków mówi się tylko w dwóch, maksymalnie trzech, miesiącach letnich. To nas różni od górali, u których turystyka kwitnie i zimą, i latem, oczywiście, przyjmując różne formy.

Jeśli obecny lockdown przeciągnie się dłużej niż do końca stycznia, co to może dla nich oznaczać?

Prawdę mówiąc, boję się myśleć. Część przedsiębiorstw może tego nie przetrwać. Mam nadzieję, że przynajmniej wiosna będzie szybka i piękna, co przyciągnie turystów na Mazury szybciej niż zwykle i że Polaków będzie jeszcze stać na wyjazdy turystyczne. Pamiętajmy, że jeśli nie będzie funkcjonowała branża turystyczna, to bezpośrednio przełoży się to na drobne usługi, dostawy, handel, rolnictwo. Już nastąpiła zapaść w firmach transportowych.

CZYTAJ TEŻ: Krynica Morska – 99 procent ludzi żyje tu z turystyki. „Teraz jest tragedia”

Czy miasto starało się pomóc lokalnym przedsiębiorcom?

Przy wiosennym lockdownie staraliśmy się przede wszystkim stosować odroczenia terminu płatności podatku czy zaległości podatkowej, rozkładać zapłaty na raty, umarzać odsetki i opłaty prolongacyjne, przesuwać terminy opłat za dzierżawę czy wynajem, co dało przedsiębiorcom wytchnienie do sezonu. Sami byliśmy w wielkim strachu, co się wydarzy, bo w tym czasie byliśmy na finiszu największej w historii gminy inwestycji publicznej i mieliśmy przed sobą duże płatności.

Rząd przygotował prawie miliard złotych na pomoc dla gmin górskich. Mikołajkom też przydałaby się pomoc?

Oczywiście, że pomoc – i dla przedsiębiorców, i dla gmin – jest potrzebna, żeby nie doprowadzić do jeszcze większej recesji. Powinniśmy rozmawiać o takich instrumentach, które pozwoliłyby przedsiębiorcom utrzymać zatrudnienie i umożliwić szybki start po lockdownie, a samorządom nie zadłużyć się i nie hamować działań prorozwojowych, bo wspólnie musimy odbudować gospodarkę. Swoje zdanie, wraz innymi gminami z obszaru Mazur, wyraziliśmy w apelu, który skierowaliśmy do premiera. Wszystkie analizy ekonomiczne wskazują, że w naszym regionie wciąż lokalny kapitał nie jest zbyt silny. Jeśli nie zadbamy, by mógł przetrwać ten czas zamrożenia, to zostanie wyparty stąd na długie lata, to jeszcze bardziej zwiększy dysproporcję gospodarczą między Warmią i Mazurami, a resztą Polski.

ZOBACZ TAKŻE: Zachodniopomorscy przedsiębiorcy: My też potrzebujemy pomocy

Gminy znad morza pisały w tej sprawie do premiera. A czy gminy warmińsko-mazurskie będą razem walczyć o wsparcie?

Zachęcam do przeczytania apelu, który gminy tworzące Stowarzyszenie Wielkie Jeziora Mazurskie 2020 oraz również ważny turystycznie Lidzbark Warmiński wystosowały do premiera. Poprosiliśmy też o wsparcie naszych parlamentarzystów. Mam nadzieję, że nasz głos zostanie usłyszany. Tym bardziej, że daliśmy się już poznać jako grupa samorządów, która nie tylko czeka na pomoc, ale potrafi też wspólnie realizować duże przedsięwzięcia, także z instytucjami państwowymi, np. Wodami Polskimi.

Uważam, że nie można nie dostrzec problemu, który dotknął zarówno Mazury, jak i gminy nadmorskie, czy liczne turystyczne miasta i miasteczka. Część państw stosuje instrumenty finansowania zwrotnego, przekazując teraz pomoc, którą w następnych latach stopniowo będzie się zwracało.

Jeśli nie będzie wsparcia dla przedsiębiorstw z sektora turystycznego i samorządów z Warmii i Mazur, co to może dla nich oznaczać?

Tak jak już wspomniałem, obawiam się zniszczenia lokalnego kapitału, a to będzie duży cios dla gospodarki regionu, bo lokalni przedsiębiorcy działają w symbiozie z resztą społeczeństwa. Mają tutaj swoje domy, rodziny i patrzą na ten teren jak na swoją małą ojczyznę, nie chodzi im tylko o same zyski, lecz tworzenie kapitału społecznego, kadr. Kapitał zewnętrzny, niestety, w większości działa inaczej, chce u nas wypracować zyski, by zainwestować je gdzie indziej.

Obawiam się też znacznego wzrostu bezrobocia, a to pociągnie kolejną falę migracji do dużych miast czy za granicę. Nie chciałbym też, żeby gminy, mając niższe dochody przy większych problemach społecznych, musiały ograniczyć swoje działania rozwojowe. Powtórzę slogan, ale jak bardzo prawdziwy: kto się nie rozwija, ten się cofa.

A dla ich mieszkańców i turystów, którzy po cichu liczą, że wakacje uda się spędzić w Mikołajkach?

Myślę, że nasi mieszkańcy, choć mocno – i finansowo, i emocjonalnie – poobijani przez pandemię, wyjdą z niej przede wszystkim zdrowi i mimo wszystko przygotowani do nowego sezonu. Widzę, jak dużo wykazują teraz determinacji, by dać sobie radę i stworzyć letnią ofertę dla turystów. Mam nadzieję, rząd nie zostawi nas samych sobie i jeśli nie rybę, to da nam chociaż wędkę.

Janina Blikowska: Skończyły się ferie, wyjątkowo w tym roku dla wszystkich województw w jednym terminie. Dużo gości było tym razem w Mikołajkach?

Piotr Jakubowski: Podczas tegorocznych ferii w Mikołajkach nie można było spotkać turystów. Hotele i pozostała baza noclegowa była i pozostaje zamknięta, restauracje i bary praktycznie też. Poza zaledwie dwoma czy trzema sprzedającymi na wynos. Na zimowych spacerach spotkać można mieszkańców i ich rodziny i incydentalnie osoby z innych regionów, które mają własne domy na Mazurach.

Pozostało 91% artykułu
Zanim Wyjedziesz
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte. Na razie na próbę
Materiał Promocyjny
Boeing stawia na polskich inżynierów
Tendencje
Chorwaci: Nasze plaże znikają, bo obcokrajowcy chcą mieć domy nad samym morzem
Tendencje
Ustka kontra reszta świata. Trwa głosowanie na najlepszy film promocyjny
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Tendencje
Poranne trzęsienie ziemi na Krecie. Turyści wyszli bez szwanku