- Nazwanie lotniska to droga, by jego (Mugabego) dziedzictwo trwało wiecznie. On musi zostać zapamiętany przez każdego, kto przyjeżdża do Zimbabwe, teraz czy kiedykolwiek w przyszłości - powiedział Gumbo, cytowany przez agencję dpa.
W zeszłym miesiącu rząd zdewastowanego gospodarczo Zimbabwe ogłosił, że odłożył miliard dolarów, by wybudować uniwersytet im. Mugabego. Z kolei dzień urodzin przywódcy ustanowiono świętem państwowym.
W poniedziałek Mugabe odwołał ze stanowiska, a w środę wyrzucił z rządzącej partii (Afrykańskiego Narodowego Związku Zimbabwe - Frontu Patriotycznego, ZANU) wiceprezydenta kraju oraz wieloletniego sojusznika Emmersona Mnangagwę. Leciwy przywódca położonego na południu Afryki kraju nazwał go "konspiratorem" i oskarżył o próbę przejęcia władzy za pomocą magii.
- On poszedł do kościoła, by dowiedzieć się, kiedy zginie Mugabe. Powiedziano mu jednak, że to on zginie pierwszy - powiedział na środowym wiecu ZANU prezydent ubrany w jaskrawy garnitur w barwach narodowych oraz żółty beret z flagą Zimbabwe. Towarzysząca mu małżonka, Grace Mugabe, stwierdziła z kolei, że "nikt oprócz Boga nie usunie prezydenta".
Jak podał portal BBC, Mnangagwa, zwany również "krokodylem", opuścił Zimbabwe z obawy o swoje życie. W oświadczeniu, które jest mu przypisywane, polityk zapewnił, że był lojalny wobec Mugabego. W pięciostronicowym dokumencie były wiceprezydent oskarżył jednak parę prezydencką o przywłaszczanie państwowych pieniędzy oraz sprawowanie dyktatorskiej władzy nad partią.