To więcej niż w całym ubiegłym roku. Na wyspach Kos, Lesbos, Leros i Chios mieszkańcy są zdesperowani, bo liczba imigrantów przekracza możliwości infrastruktury wysp, a sytuacja ekonomiczna kraju nie pozwala na rozwiązanie problemu.

Setki imigrantów śpią na drogach, w namiotach albo w opuszczonych budynkach. W jednym z dawnych hoteli na wyspie Kos ponad dwustu imigrantów tłoczy się bez prądu i wody. Władze wysp alarmują, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Zwracają się o pomoc do greckiego rządu i krajów Unii Europejskiej.

Premier Grecji Aleksis Cipras kilka dni temu oświadczył, że jego kraj sam nie poradzi sobie z tak dużą liczbą imigrantów. Podkreślił, że greckie granice są jednocześnie granicami kontynentu i Europa powinna być solidarna w rozwiązaniu tego problemu.

Większość imigrantów przebywających na greckich wyspach nie chce tam zostać. Zamierza przedostać się do innych krajów europejskich i tam rozpocząć nowe życie. W pierwszym tygodniu sierpnia tylko na wyspę Lesbos przybyło 6 tysięcy nowych imigrantów. Od początku roku granice Grecji przekroczyło nielegalnie ponad 120 tysięcy ludzi.