O 16.30 minął termin ultimatum, jakie armia dała władzom i opozycji. W każdej chwili spodziewane jest oświadczenie wojskowych. Tymczasem, ani egipskie władze, ani opozycja nie zamierzają rezygnować ze swoich postulatów.
Pojawiają się niepotwierdzone informacje, które mogą świadczyć o zamachu stanu. Jak relacjonuje z Kairu specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, takiego napięcia nie było od wielu miesięcy. Tłumy przeciwników prezydenta Mohammeda Mursiego zebrały się na placu Tahrir i oczekują na oświadczenie armii.
Prezydencki doradca ds. bezpieczeństwa narodowego potępił "wojskowy zamach stanu", który jego zdaniem trwa w kraju. "W interesie Egiptu i dla historycznej ścisłości nazywajmy to, co się dzieje, po imieniu: to wojskowy zamach stanu" - oświadczył na Facebooku Essam al-Hadad.
- Nikt nie będzie nam mówił, co mamy robić. Ani Mursi, ani generał Sissi. W tym kraju jest demokracja i to my możemy odwołać i powołać każdego - mówił jeden z protestujących. Z kolei zwolennicy Mohammeda Mursiego czekają w napięciu na północy Kairu przed pałacem prezydenckim.
Wcześniej prezydent Mohammed Mursi wydał oświadczenie, w którym zaapelował o spokój i zapowiedział, że jest gotów powołać rząd jedności narodowej. Informacje płynące z pałacu prezydenckiego i z wojska są jednak sprzeczne. Część źródeł twierdzi, że prezydent jest teraz w areszcie domowym, a władzę przejęła armia. Nie ma jednak jednoznacznego potwierdzenia tych doniesień.