Dlaczego Ryanair wygrywa

Szef linii lotniczej Ryanair Michael O'Leary to marketingowy geniusz, który ma tylko jeden cel: wozić pasażerów jak najtaniej i robić wokół tego jak najwięcej zamieszania

Publikacja: 15.06.2013 09:53

Michael O'Leary potrafi przekręcić Chopin na shockig

Michael O'Leary potrafi przekręcić Chopin na shockig

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Łokaj Krzysztof Łokaj

Samolot rusza z płyty parkingowej na warszawskim lotnisku im. Chopina, chociaż pasażerowie jeszcze nie usiedli w fotelach. Nie pozwalają na to przepisy bezpieczeństwa! To nie ma prawa zdarzyć się w żadnej linii lotniczej! W żadnej poza Ryanairem.

Samolot jedzie więc na pas startowy. Pasażerowie nadal stoją. Nie ma dla nich miejsc? Oczywiście, że są, ale jedynie w trzech rzędach na przodzie samolotu,odrgodzonych  szeroką taśmą. A personel pokładowy energicznie nawołuje, żeby pasażerowie zdecydowali się dopłacić za podróż z przodu. Nikt się nie łamie, ostatecznie to stewardesy się poddają i udostępniają pasażerom fotele w lepszych rzędach.

W powrotnej podróży  sytuacja się powtarza. Zapewne powtarzała się wielokrotnie, bo grupa pasażerów często latających Ryanairem wyraźnie czeka, by wejść na pokład jako ostatnia. To mały trik, który zawsze się udaje, a miejsce z przodu samolotu jest  bardziej komfortowe. Maszyny irlandzkich linii są prawie zawsze pełne.

To już tylko krok od pomysłu prezesa linii Michaela O'Leary, żeby wozić pasażerów na stojąco, w ten sposób mógłby ich zapakować więcej. Wiadomo, że to nierealne plany, ale dlaczego nie bulwersować nimi ludzi?

Darmowe piwo, płatna toaleta?

Wśród pomysłów na ściągnięcie dodatkowych pieniędzy był i taki, aby pasażerowie otyli płacili drożej albo, by pobierać opłaty za toaletę. Wtedy pojawiły się żarty, że Ryanair z pewnością będzie rozdawał piwo za darmo. Oczywiście przed odlotem.

Pracownicy linii są wynagradzani, gdy zauważą, że któryś z pasażerów ma zbyt duży bagaż. Ale pod warunkiem, że odkryją przynajmniej dziesięć takich przypadków tygodniowo. Ostatnio głośno było o norweskim pasażerze, który odmówił zapłacenia za kanapkę, która nijak się miała do opisu z oferty. Chciał zamiast niej muffina. Skończyło się na wezwaniu policji po wylądowaniu w Oslo. A policjanci, po wysłuchaniu racji obu stron zwolnili pechowego smakosza.

Prezes linii postulował również, aby władze lotnicze pozwoliły, by jego samoloty prowadził tylko jeden pilot, bo i tak wszystko wykonuje komputer. I też wiadomo było, że taka możliwość nie wchodzi w grę.

Dlaczego O'Leary rzuca takie pomysły? To element promocji. – Chodzi o to, żeby pasażerowie dostali komunikat: to, co kupują, to przelot z punktu A do punktu B, niekoniecznie w komfortowych warunkach, ale tak tanio, jak to możliwe – mówi Danny Rogers z brytyjskiego tygodnika „PR Magazine". Jego zdaniem O'Leary mówi im w ten sposób: chcę was wozić jak najtaniej.

Rogers uważa prezesa irlandzkiego przewoźnika za geniusza marketingu, który poświęci wszystko, byle o Ryanairze było głośno, nieważne, w jakim kontekście. – Dziennikarze go uwielbiają, bo zawsze trafi się soczysty cytat. A na takie zdjęcia na jakie pozwala sobie O'Leary, nie pozwoliłby sobie żaden inny prezes linii – mówi Rogers. No może tylko Richard Branson, który niedawno przebrał się w mundur stewardesy Air Asia, umalował usta czerwoną szminką i ogolił nogi.

Chopin, czyli shocking

W ostatni długi majowy weekend Ryanair rozesłał do mediów komunikat informujący o  prześladowaniach, jakie spotykają go na warszawskim lotnisku. Chodziło o wymóg przedpłat za usługi portu. Jak wyjaśnił rzecznik PPL Przemysław Przybylski, zdecydowano się na taką procedurę, bo irlandzka linia nie płaciła według ustalonego przez siebie harmonogramu, czyli często dwa miesiące po wystawieniu faktury. W PPL te terminy są znacznie krótsze. I – jak zapewnia Przybylski – obowiązują wszystkich.

Ryanair protestował, bo uznał, że po pierwsze LOT płaci lotnisku z wielkim opóźnieniem, a po drugie, że jego pieniądze idą na pomoc publiczną dla polskiego przewoźnika. – Ciekawe, skąd Ryanair wie, kiedy płaci nam LOT – zastanawiał się rzecznik PPL.

Irlandzki przewoźnik podał również 31 maja, że sprawą zajmuje się już polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Komisja Europejska. To nie do końca prawda. Skarga Ryanaira dotarła do UOKiK cztery dni później niż do prasy i nie spełnia wymogów formalnych, więc musi być uzupełniona.

Ryanair ma od dawna na pieńku i z LOT-em, i z PPL-em. LOT był piętnowany za wprowadzenie dopłat paliwowych, a lotnisko im. Chopina szefowie linii nazywają uparcie „Shocking Airport", właśnie ze względu na opłaty i podatki. Prawdą jest, że jest to najprawdopodobniej jedyny port lotniczy w Polsce, który nie subsydiuje operacji Irlandczyków. Jeśli nawet nie jedyny w Europie, bo znane są wypadki błyskawicznego otwierania i zamykania połączeń przez Ryanaira z „opornych" lotnisk. Z Niemcami Ryanair się pokłócił, kiedy udowodniono mu, że zaniża wagę swoich samolotów, co zdaniem Deutsche Flugsicherung, agencji nawigacji powietrznej, pozwoliło Irlandczykom uniknąć opłat w wysokości 42 mln euro. Sprawa znalazła się w sądzie.

Oszustwa małe i większe

Lądujemy w Warszawie. Ryanair ogłosił, że to kolejny rejs, który odbył się w wyznaczonym rozkładowo czasie. Halo, halo! A dlaczego czas tej podróży magicznie wydłużył się o 10 minut? Dlatego, że cel uświęca środki. A tym celem jest punktualność, a małe oszustwo nie przez wszystkich będzie zauważone.

Podobnych kruczków Irlandczycy stosują znacznie więcej. Zostali np. zmuszeni do wycofania reklamy „bikini", promującej podróże do portów, w których temperatura nie przekraczała 14 stopni Celsjusza. Do przelotów zachęcano wówczas hasłem „Zarezerwuj sobie słońce". Słynne było też „latanie na oparach" nad hiszpańskimi lotniskami i wymuszanie zezwolenia na szybsze lądowanie.

Te wszystkie małe i większe przekręty nie zmieniają faktu, że Ryanair jest drugim po Lufthansie największym przewoźnikiem w Europie. Pierwszym raczej nie będzie, bo niemiecki gigant coraz więcej czerpie z doświadczeń irlandzkiej linii i właśnie stworzył własną linię  niskokosztową.

Mimo wszystko Ryanair będzie się rozwijał. To prawda, traktuje pasażerów jak towar do przewiezienia, ale rzeczywiście można kupić u niego naprawdę bardzo tanie bilety. I tym wygrywa z konkurencją.

Dopłaty to nie domena Irlandczyków

Nieco ponad miliard euro uzyskał w ubiegłym roku Ryanair z najróżniejszych dopłat nakładanych na pasażerów. Kwota robi wrażenie, ale stawia irlandzkiego przewoźnika na szóstym miejscu w rankingu linii lotniczych, które pozyskują w ten sposób dodatkowe dochody – wynika z analizy Idea Works.

Wszystkie linie lotnicze w USA z tego tytułu pozyskały 6,5 mld euro tylko z opłat za bagaż. Tuż za Ryanairem znalazły się tradycyjna linia holenderska KLM i niskokosztowy EasyJet. Rekordzistą w ściąganiu dodatkowych przychodów są amerykańskie linie United Airlines (4,1 mld euro), za nimi również amerykańska Delta (2 mld euro). Niskokosztowy Spirit, również z USA, na dodatkowych opłatach kasuje aż 38,5 proc. wszystkich swoich wpływów.

Jeśli chodzi o średnią wydawaną przez pasażera (nieco powyżej 10 euro), Ryanair nie mieści się nawet w pierwszej dziesiątce przewoźników.

Samolot rusza z płyty parkingowej na warszawskim lotnisku im. Chopina, chociaż pasażerowie jeszcze nie usiedli w fotelach. Nie pozwalają na to przepisy bezpieczeństwa! To nie ma prawa zdarzyć się w żadnej linii lotniczej! W żadnej poza Ryanairem.

Samolot jedzie więc na pas startowy. Pasażerowie nadal stoją. Nie ma dla nich miejsc? Oczywiście, że są, ale jedynie w trzech rzędach na przodzie samolotu,odrgodzonych  szeroką taśmą. A personel pokładowy energicznie nawołuje, żeby pasażerowie zdecydowali się dopłacić za podróż z przodu. Nikt się nie łamie, ostatecznie to stewardesy się poddają i udostępniają pasażerom fotele w lepszych rzędach.

Pozostało 91% artykułu
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: W Grecji Mitsis nie do pobicia
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017 pomaga w pracy agenta
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: „Strelicje" pokonały „Ślicznotkę"
Turystyka
Turcy mają nowy pomysł na all inclusive
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Turystyka
Włoskie sklepiki bez mafijnych pamiątek