– Podczas mistrzostw chcemy sprawić, że kibice poczują, że są w bezpiecznym miejscu, pełnym atrakcji i że warto tu wrócić – mówi Rajmund Papiernik, dyrektor Dolnośląskiej Organizacji Turystycznej (DOT).
Po igrzyskach w 1992 roku Barcelona w ciągu pięciu lat podwoiła przychody z turystyki; szacowano, że bez wielkiej imprezy udałoby się to osiągnąć po 30 latach. Polskim miastom na „efekt barceloński" przyjdzie jednak trochę poczekać.
– Konsultowaliśmy się z naszymi partnerami z Berlina i Brandenburgii. Tam ruch turystyczny wzrósł rok po mundialu 2006 – mówi prezes Wielkopolskiej Organizacji Turystycznej Tomasz Wiktor.
Jednak według Roberta Stępowskiego, eksperta marketingu miejsc, osiągnięcie tego celu nie będzie to proste. – Kibic to trudny klient, a o jego uwagę będą zabiegać dziesiątki komercyjnych marek – zauważa. – Przebicie się ze schematycznym komunikatem marketingowym będzie praktycznie niemożliwe.
Przewodnikiem, blogiem, tweetem
„Efekt mazowiecki", jak to określa prezes Mazowieckiej Regionalnej Organizacji Turystycznej Jan Błoński, ma więc być osiągnięty za pomocą wielu działań. Warszawa uruchomi m.in. 13 infokiosków, tymczasowe punkty informacji turystycznej, wyda przewodnik po atrakcjach stolicy, ale też po Mazowszu (m.in. o turystyce weekendowej, konnej itp). Specjalnie na Euro przygotowano też katalog gospodarstw agroturystycznych i wydarzeń kulturalnych w regionie.