Betlej: Jeśli rząd sypnie pieniędzmi, uratuje zagraniczne wakacje Polaków

W zeszłym roku na zagraniczne wakacje z biurami podróży poleciało 850 tysięcy turystów więcej niż rok wcześniej. Jest szansa, że w tym roku uda się utrzymać podobną liczbę klientów – pisze ekspert

Publikacja: 13.02.2019 05:29

Betlej: Jeśli rząd sypnie pieniędzmi, uratuje zagraniczne wakacje Polaków

Foto: AFP

Ciągle nie wiadomo, jak potoczy się sprzedaż wycieczek w biurach podróży. Wprawdzie koniunktura „wykazała pewne oznaki poprawy", ale poprawa „może być krótkotrwała" - pisze na początku cotygodniowego materiału prezes Instytutu Badań Rynku Turystycznego Traveldaty Andrzej Betlej.

Znaczną część tekstu autor poświęca na przypomnienie jakie czynniki są kluczowe dla popytu w turystyce: realne dochody gospodarstw domowych, nastroje konsumentów, obawa przed wystąpieniem niebezpiecznych wydarzeń, zwłaszcza terrorystycznych w miejscach wakacyjnych i ceny imprez turystycznych. Do tego doliczyć można pogodę. I, choć Betlej przyznaje, że jest ona „relatywnie mało przewidywalna", pozwala sobie na stwierdzenie, że „można przypuszczać, że w tym sezonie (...) aż tak korzystna [jak rok temu] aura dla wyjazdów krajowych jest mało prawdopodobna".

Duża dynamika wzrostu wynagrodzeń korzystnie wpływa na nastroje konsumenckie. Ceny wyjazdów w biurach podróży są relatywnie stabilne (podobne do zeszłorocznych) a zagrożenie terrorystyczne „postrzegane jest jako stopniowo malejące i nie stanowi już istotniejszej bariery psychologicznej" w kontekście wyjazdów np. do Turcji, czy Egiptu. Również dość korzystna jest sytuacja w zakresie dochodów gospodarstw domowych – pisze Betlej.

Co do wzrostu płac, to trzy dni temu podano, że w zeszłym roku realnie (po uwzględnieniu inflacji) zwiększyły się one o 5,3 procent, czyli wyraźnie więcej niż w 2017 (3,4) i w 2016 (4,2 procent).

Rząd może wesprzeć Polaków pieniędzmi

Ostatnio pojawiły się sygnały – pisze dalej ekspert - że rząd rozważa przeznaczenie równowartości około 1,5 procent funduszu wynagrodzeń na zwiększenie płac. A wtedy przyrost realnych dochodów mógłby pozostać (mimo mniejszej dynamiki wynagrodzeń) na poziomie podobnym lub nawet nieco większym od ubiegłorocznego.

Gdyby do tego doszło, również wzrost wyjazdów na zagraniczne wakacje „mógłby pozostać zbliżony do ubiegłorocznego lub na tylko nieco niższym poziomie". A w zeszłym roku (licząc w przybliżeniu, bo nie ma jeszcze wszystkich oficjalnych danych) z turystyki lotniczej w Polsce skorzystało nieco ponad 1,05 miliona więcej ludzi niż rok wcześniej. Z tego prawie 210 tysięcy poleciało tanimi liniami lotniczymi, 350 tysięcy skorzystało z usług TUI Poland, a reszta (490 tysięcy) wykupiła wycieczki w innych biurach podróży. Dla porównania - w roku 2017 ogółem przybyło ponad 680 tysięcy turystów, a w roku 2016 zaledwie około 30 tysięcy.

„Teoretycznie rzecz biorąc tegoroczny potencjał wzrostu liczby turystów zbliżony jest do miliona, ale nie będzie najprawdopodobniej zrealizowany. Główna tego przyczyna leży w wysoce prawdopodobnym bardzo dużym zachwianiu in minus nastrojów konsumenckich, a przyczyną dodatkową może być niezbadane bliżej zjawisko dekonsumpcji asekuracyjnej związane głównie z niepewnym wynikiem wyborów parlamentarnych i w związku z tym z możliwymi zmianami przepływów pomiędzy obszarami wielkich aglomeracji i tzw. Polski B" - przewiduje Betlej.

Grunt to wyczucie nastrojów

O sukcesie biznesowym touroperatorów w tym sezonie może przesądzić umiejętność względnie trafnego przewidzenia nastrojów konsumentów – uważa autor. Dlatego jest sporo racji w twierdzeniu, że powinni oni zachować dużą elastyczność w dobieraniu miejsc w hotelach i samolotach. Ale trzeba też pamiętać, że nie tylko w Polsce turyści odwlekają nabywanie wycieczek, podobne zjawisko widać w innych krajach Europy, w tym w Niemczech. To może spowodować, że kiedy już zdecydują się wykupić wakacje nastąpi kumulacja w szczycie sezonu, w efekcie touroperatorzy będą mieli kłopot z optymalnym zaplanowaniem programów.

Zdaniem prezesa Traveldaty nastroje w Polsce o tyle trudno przewidzieć, że wiele zależy od wpływu na konsumentów mediów. Na razie jego zdaniem przewagę mają media niechętne rządowi, lansujące tezę o słabej sytuacji polskiej gospodarki, podczas gdy ma się ona znakomicie, ale z kolei media prorządowe nie potrafią o tym przekonać ludzi. Odwrotnie jest w Niemczech, gdzie gospodarka zaczęła hamować, a ludzie ufają ciągle, że sytuacja jest dobra. „Nie to jest ważne, co jest w rzeczywistości, tylko to, co ludzie myślą, że jest" - podsumowuje ten wątek Betlej.

Thomas Cook sprzedał 12 procent wakacji mniej

W ostatnich dniach dwa największe koncerny turystyczne w Europie, TUI Group i Thomas Cook, podały wyniki pierwszego kwartału roku obrotowego. Trendy europejskie mogą mieć pewne przełożenie na polską branżę turystyki wyjazdowej – uważa ekspert.

U Thomasa Cooka pierwszy kwartał był słabszy niż przed rokiem, a sytuację taką należy dodatkowo rozpatrywać w kontekście wyjątkowo słabego ostatniego roku obrotowego. Koncern poniósł wtedy w relacji z wielkością obrotów, a zwłaszcza funduszy własnych, bardzo znaczną stratę w wysokości 163 milionów funtów. Zysku netto ani brutto Thomas Cook nie podaje, ale tzw. zasadnicza strata operacyjna wzrosła z 46 milionów do 60 milionów funtów. Znacząco wzrosło też zadłużenie netto, które zwiększyło się w ciągu 12 miesięcy o 292 miliony funtów, do 1,588 miliarda funtów, podczas gdy przed rokiem odpowiedni wzrost wyniósł 68 milionów – relacjonuje Betlej.

Koncern podał też – kontynuuje - że sprzedaż wycieczek zimowych spadła o 2 procent, a ich przeciętna cena o 3 procent, co może sugerować również słabe wyniki kolejnego kwartału. Sprzedaż imprez sezonu letniego spadła natomiast aż o 12 procent, ale ograniczenie programów spowodowało wzrost ich średniej ceny o 4 procent.

„Interesującą wiadomością może być, że przychody w pierwszym kwartale wzrosły o jeden procent, do 1,656 miliarda funtów. Tyle, że przed rokiem wcale nie były mniejsze, ale większe i wyniosły 1,749 miliarda funtów. Rozwiązanie tej zagadki może tkwić w zdaniu o transferze (?) Thomas Cook Airlines Belgium do Brussels Airlines, co zapewne spowodowało ubytek przychodów o prawie 110 mln funtów".

Thomas Cook podał też, że poważnie rozważa sprzedaż (całości lub części) swoich linii lotniczych Condor. Wymieniana jest przy tym kwota 1,8-3,2 miliarda funtów (prawie 3 miliardy euro), którą koncern mógłby przeznaczyć na inwestycje hotelowe. W ocenie Betleja ta kwota jest co najmniej dwukrotnie przesadzona, jeśli pamiętać, że Lufthansa ma wartość 10,5 miliarda euro.

Przy okazji Prezes Traveldaty zauważa, że informacje kwartalne Thomasa Cooka „stają się ostatnio wyjątkowo lakoniczne i w zasadzie nie pozwalają dokładniej określić rzeczywistej sytuacji spółki". Dla zobrazowania tej tendencji zamieszcza tabelę porównującą Cooka z TUI i z polską spółką giełdową Rainbow Tours. Z zestawienia wynika, że Thomas Cook stopniowo ogranicza objętość informacji kwartalnej, podczas gdy u innych pozostaje ona na mniej więcej takim samym poziomie. Koncern w ostatnim raporcie pierwszy raz nie zamieścił też jakiejkolwiek tabeli.

TUI Group raczej nie poprawi wyniku

Prezes TUI Group stwierdził, że w bieżącym, trudnym dla turystyki roku, przewiduje jedynie utrzymanie wyników ubiegłorocznych. Może to być pewne rozczarowanie dla inwestorów, którzy przyzwyczaili się już do corocznej poprawy wyników o przynajmniej 10 procent (w rzeczywistości 10-13 procent) i w ślad za tym do otrzymywania coraz wyższej dywidendy. Te informacje należy jednak rozpatrywać w kontekście bardzo wysokich zysków z ubiegłorocznej działalności, które w ujęciu netto wyniosły 732 miliony euro – pisze odnośnie raportu TUI Betlej.

Czytaj też: "TUI: obroty w górę, zysk operacyjny w dół".

Tzw. zasadniczy wynik EBITA wyniósł w pierwszym kwartale minus 84 milionów wobec minus 37 milionów euro przed rokiem, co przekłada się na ujemną rentowność w tym ujęciu w wysokości 2,28 procent (dla porównania - Thomas Cook minus 3,62 procent).

W minionym kwartale kolejny raz dała o sobie znać przewaga efektywności nowych segmentów nad tradycyjną działalnością touroperatorską. Segment hotelowy zarobił o 27,8 procent więcej, czyli 69 wobec 54 milionów euro przed rokiem (bez jednorazowego zysku ze sprzedaży jednego z hoteli RIU w wysokości 37 milionów euro), a rejsy wycieczkowe o 25,3 procent więcej, czyli 47 milionów wobec 37,5 miliona euro rok wcześniej. Działalność touroperatorska powiększyła w tym samym okresie straty ze 141 milionów do 171 milionów euro.

Polski TUI pomaga spółce matce

TUI Group zwiększa przewagę nad Thomasem Cookiem, wykazując lepszą rentowność, korzystniejsze tendencje w biznesie, a przede wszystkim coraz więcej inwestując w działalności o wyższej opłacalności, jak własne hotele, statki wycieczkowe i usługi w miejscach, w których jego klienci spędzają urlopy. W hotelach inwestycje wzrosły w porównaniu z okresem sprzed roku przeszło dwukrotnie (ze 141 milionów do 295 milionów euro), a w rejsowym czterokrotnie (z 35 milionów do 146 milionów euro) – opisuje Betlej.

Jak porównuje, TUI jest też znacznie bardziej efektywne, wykazując (rok obrotowy 2017/18) 27 euro przeciętnego zysku na jednym kliencie (wraz z klientami wykupującymi pojedyncze usługi, np. hotel lub bilet lotniczy), podczas gdy Thomas Cook tracił na każdym 9 euro.

Rezultatem tego jest przepaść między koncernami w ich rynkowej wycenie. TUI Group przy przychodach większych od Thomasa Cooka o 70 procent, a przy całkowitej liczbie klientów większej o 35 procent, wykazuje wartość rynkową większą o ponad 11 razy (sic!).

Jako ciekawostkę można też podać – pisze dalej autor - że coraz większą rolę we wzroście biznesu TUI Group odgrywa TUI Poland. W ostatnim roku obrotowym udział wzrostu liczby klientów tego biura w całkowitym ich wzroście w TUI Group wyniósł około 37 procent, a w minionym właśnie kwartale sięgał już prawdopodobnie dwóch trzecich.

W obu koncernach widoczny jest wpływ odsuwania przez klientów momentu zakupu na co wskazuje (prawdopodobnie przejściowe) osłabienie płynności finansowej. Wskazuje się, że w dużej mierze sytuację taką „ustawiła" bardzo dobra pogoda w poprzednim sezonie.

Czytaj też: "Europejczycy spędzą wakacje w Hiszpanii i Grecji".

Autor kończy swój materiał uwagą: „Co ciekawe, Instytut Traveldata w minionych latach wielokrotnie wskazywał na dość istotny wpływ pogody na koniunkturę w turystyce, zamieszczając w tej sprawie stosowne wykresy i niejako sugerując, że czynnik ten powinien być uwzględniany przez modele prognozujące popyt w turystyce. Co również ciekawe, nie spotkało się to ze specjalnym uznaniem do czasu aż kwestia ta stała się oczywista".

Ciągle nie wiadomo, jak potoczy się sprzedaż wycieczek w biurach podróży. Wprawdzie koniunktura „wykazała pewne oznaki poprawy", ale poprawa „może być krótkotrwała" - pisze na początku cotygodniowego materiału prezes Instytutu Badań Rynku Turystycznego Traveldaty Andrzej Betlej.

Znaczną część tekstu autor poświęca na przypomnienie jakie czynniki są kluczowe dla popytu w turystyce: realne dochody gospodarstw domowych, nastroje konsumentów, obawa przed wystąpieniem niebezpiecznych wydarzeń, zwłaszcza terrorystycznych w miejscach wakacyjnych i ceny imprez turystycznych. Do tego doliczyć można pogodę. I, choć Betlej przyznaje, że jest ona „relatywnie mało przewidywalna", pozwala sobie na stwierdzenie, że „można przypuszczać, że w tym sezonie (...) aż tak korzystna [jak rok temu] aura dla wyjazdów krajowych jest mało prawdopodobna".

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: W Grecji Mitsis nie do pobicia
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017 pomaga w pracy agenta
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: „Strelicje" pokonały „Ślicznotkę"
Turystyka
Turcy mają nowy pomysł na all inclusive
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Turystyka
Włoskie sklepiki bez mafijnych pamiątek