Brytyjski koroner, który prowadził śledztwo, by ustalić przyczyny śmierci ofiar zamachu, uznał, że 30 Brytyjczyków zostało "bezprawnie zabitych" przez napastnika w hotelu w nadmorskim kurorcie Susa w czerwcu 2015 roku.
Odrzucił jednak wniosek prawników rodzin ofiar, by uznać, że doszło do zaniedbania ze strony biura podróży TUI czy hotelu. Tłumaczył m.in., że przepisy w tej sprawie nie dotyczą turystów, którzy z własnej woli wybrali się na zagraniczny wypoczynek.
Trzydziestu Brytyjczyków było wśród 38 ofiar tunezyjskiego dżihadysty, który otworzył ogień na plaży w pobliżu pięciogwiazdkowego hotelu w mieście Susa, obrzucał ludzi granatami, a następnie wtargnął do hotelowych budynków. Dopiero po godzinie policja zastrzeliła napastnika. Do zamachu przyznało się Państwo Islamskie.
Koroner nazwał reakcję lokalnej policji, odpowiedzialnej za zapewnienie bezpieczeństwa, "w najlepszym wypadku chaotyczną, a w najgorszym tchórzliwą". - Tragiczna prawda jest taka, że napastnik uzbrojony w kałasznikowa i granaty wszedł do hotelu z zamiarem zabicia jak największej liczby turystów - dodał.
Reprezentujący rodziny mecenas Andrew Ritchie argumentował, że strażnicy w hotelu nie stanowili skutecznego środka odstraszającego, a brak kamer monitoringu zwiększał ryzyko, że hotel zostanie wybrany za cel ataku.