Spekulowano nawet, że Lufthansa otrzymała od Etihadu ofertę przejęcia Air Berlina w zamian za możliwość odkupienia od niego części udziałów w Alitalii. Ale i sama Lufthansa, i Arabowie zdementowali te informacje.

Jeśli nie uda się obecna restrukturyzacja, w której Air Berlin ma wyciąć wszystkie wydatki „do kości", przyszłość przewoźnika jest pod wielkim znakiem zapytania. W pierwszej połowie tego roku Air Berlin miał stratę w wysokości 271 mln euro przy przychodach sięgających 1,71 mld euro. Za cały ubiegły rok - było prawie pół miliarda euro na minusie. W ramach kolejnej restrukturyzacji Air Berlin zdecydował się przekazać Lufthansie do wykorzystania w Eurowings 40 samolotów A320 razem z załogami, czyli jedną trzecią swojej floty. Wspomina się także o włączeniu pozostałej floty Air Berlina do wakacyjnej linii TUfFly, ale protestują załogi obydwóch przewoźników. Zresztą TUIfly także próbował się wcześniej połączyć z Lufthansą i z Air Berlinem, ale sprzeciwiły się temu związki zawodowe Ver.di.

— Cała sprawa polega na tym, że Etihad popełnił błąd inwestując w Air Berlin, bo w Niemczech nie jest potrzeba druga duża linia lotnicza, zwłaszcza w sytuacji, kiedy Lufthansa umacnia swoje Eurowings, a Air Berlin w żadnym wypadku nie jest w stanie sprostać tej konkurencji — uważa Gerard Wissel z Airborne Consulting.

Zarząd niemieckiego przewoźnika podjął ostateczną próbę ratowania Air Berlina, ale znów nagle okazało się, że wszystko wcale nie idzie zgodnie z planami. Lufthansa przejmie 40 maszyn najwcześniej latem 2017 roku, a nie, jak wcześniej ustalano, jeszcze w tym roku. Największa linia niemiecka miała płacić Air Berlinowi 1,8-2 tys. euro za każdą godzinę loty od momentu startu do lądowania, plus dodatkowo za czas kołowania po płycie. Tyle, że koszty Air Berlina są znacznie wyższe. Więc straty wcale nie będą maleć.