Do potencjalnych zagrożeń w biznesie dochodzą jeszcze Brexit i ostrożniejsze zachowania brytyjskich konsumentów. Z tego powodu m.in. Ryanair tnie operacje z londyńskich lotnisk i szuka pasażerów gdzie indziej, np. na lotnisku Chopina w Warszawie, w Gdańsku, we Wrocławiu i w Szymanach.
LOT odbił się od dołka wymuszonego przez skorzystanie z pomocy publicznej. Średnie zapełnienie samolotów przekracza 85 procent, a linia musiała wypożyczyć na resztę sezonu letniego boeingi 737, by mieć maszyny zapasowe, gdyby któraś z eksploatowanych się zepsuła. – Zysk operacyjny, jaki mamy zapisany w budżecie, to 125 milionów złotych. W tej chwili wszystko wskazuje na to, że zostanie on przekroczony. W planach mamy przewiezienie 5,5 miliona pasażerów. W 2015 roku było to 4,9 miliona – mówi „Rzeczpospolitej" Rafał Milczarski, prezes LOT-u.
– Nie sądzę, żeby do końca roku coś się miało zmienić w sytuacji LOT-u. Wierzę także, że zapowiadany przez prezesa wynik nie jest zagrożony – ocenia Adrian Furgalski, ekspert lotniczy, wiceprezes zespołu doradców gospodarczych TOR. – Ale widzę potencjalne trudności. Po pierwsze to konkurencja Ryanaira, który zapowiedział, że wchodzi na lotnisko Chopina z połączeniami krajowymi do Wrocławia i Gdańska, a teraz dorzucił do oferty kierunki międzynarodowe. Po drugie: do Warszawy chce latać z Pekinu Air China, LOT przestanie więc być na tej trasie monopolistą, a gdyby chciał pójść na ostrą konkurencję, to i tak jest wątpliwe, czy dostanie więcej praw do przelotów nad Syberią. Wreszcie po trzecie: zagrożenie terrorystyczne to utrudnienie biznesu dla wszystkich przewoźników. Przecież LOT także nie latał do Brukseli po zamachach i odwoływał rejsy do Stambułu po zamachu na lotnisku Ataturka, a potem zamachu stanu – wymienia Furgalski.
Na razie linie walczą promocjami. Ryanair na trzy dni obniżył ceny o 35 procent, Wizz Air na dwa dni o 20 procent. LOT proponuje podróż w dwie strony do Mediolanu i Wiednia za nieco ponad 400 złotych ze wszystkimi opłatami oraz bagażem i za 149 złotych bilety po Polsce. Najatrakcyjniejsza jest oferta KLM: bilet powrotny do Johannesburga za 2 tysiące złotych.
Należy też oczekiwać, że lada dzień odezwą się Emirates i Qatar Airways. Wyjątkowo tanie bilety do Azji proponuje Etihad: po 2 tysiące złotych. Tyle że jak na razie z przesiadkami w Berlinie bądź Mediolanie.