Rz: Czy polscy turyści wciąż mogą być stratni, jeśli ich biuro podróży zbankrutuje?
Hanna Zawistowska: Tak, bo system zabezpieczeń na wypadek upadłości jest niedoskonały. Obecnie każdy organizator imprezy turystycznej i każdy pośrednik musi mieć zabezpieczenie w postaci gwarancji lub ubezpieczenia. Gdyby wszyscy przedsiębiorcy potrafili rzetelnie skalkulować wysokość takiej gwarancji, system byłby wystarczający. Niestety, biura podróży wykupują zbyt niskie gwarancje, zaniżając np. swoje przychody. Po bankructwie okazuje się więc, że roszczenia klientów je przewyższają. W takiej sytuacji nie mogą liczyć na pełny zwrot wpłaconych kwot, chociaż zgodnie z unijnym prawem powinni go dostać.
Ministerstwo Sportu i Turystyki chce wprowadzić dodatkowe zabezpieczenie w postaci Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego. Czy poprawi on sytuację klientów biur podróży?
Zdecydowanie. Turystyczny Fundusz Gwarancyjny będzie dodatkowo zabezpieczał roszczenia klientów biur podróży. Środki w nim zgromadzone zostaną uruchomione dopiero wtedy, gdy marszałkowi województwa zabraknie funduszy na sprowadzenie turystów do kraju lub zwrot pieniędzy za odwołaną imprezę turystyczną. Szacuje się, że biuro podróży będzie odprowadzać od każdej wycieczki 15 lub 10 złotych – w zależności od celu podróży – do Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego. Projekt ustawy zakłada maksymalną stawkę 30 złotych, a minimalną 0 złotych. Dokładna wysokość składki będzie zależała od sytuacji w funduszu i będzie ustalana rozporządzeniem. Jeśli w Funduszu zostanie zgromadzonych wystarczająco dużo środków, składki się obniżą. Nie wszystkie biura podróży będą musiały je płacić. Na przykład organizatorzy imprez w kraju (w tym imprez zagranicznej turystyki przyjazdowej) będą objęci stawką 0 złotych, co w praktyce oznacza zwolnienie.
Do końca 2017 roku musimy uchwalić nową ustawę wdrażającą dyrektywę unijną w sprawie imprez turystycznych i powiązanych usług turystycznych. Czy jest sens nowelizować teraz ustawę o usługach turystycznych?