Od 21 stycznia z Szyman do Krakowa i Berlina poleci Sprint Air. 119 pracowników, którzy zostaną zatrudnieni na lotnisku będzie na początek odprawiało w tygodniu po jednym samolocie dziennie, oprócz poniedziałków. Sprint zamierza latać we wtorki, czwartki i soboty do Berlina, a w środy, piątki i niedziele do Krakowa.
Loty będą wykonywane samolotem SaaB340, który zabiera 33 osoby. Według nieoficjalnych informacji zarząd lotniska negocjuje umowę z kolejnym przewoźnikiem, który ma plany obsługiwania połączeń z Szyman do Londynu, Dublina, Oslo, Einhoven i Zagłębia Ruhry. Mazurski port może przyjąć większe maszyny niż Saaby Sprinta, także boeingi 737, jakimi lata Ryanair i airbusy A321, jakie włąśnie wprowadza do floty Wizz Air.
Podobno lataniem na Mazury interesuje się słoweńska Adria, która pracowicie szuka pasażerów w Polsce. Już w tej chwili dowozi Lufthansie pasażerów z Łodzi do Monachium. Do stolicy Bawarii chciałaby też latać z Szyman. Umowa między Sprintem a mazurskim samorządem została zawarta na trzy miesiące. Po tym czasie obydwie strony mają zdecydować, co dalej.
Na razie wydaje się, że problemem mogą okazać się ceny biletów. Najtańszy przelot do Berlina kosztuje 149 złotych. Przelot do Krakowa, przy dużym szczęściu można złapać za 99 złotych. Sam Sprint nie ukrywa, że gdyby chciał wyjść na zero, to bilet musi kosztować 400 złotych.
Spółka Warmia i Mazury, zarządzająca lotniskiem, nie zamierza płacić Sprintowi, aby sprzedawał bilety taniej. Jednak gdyby okazało się, że linia poniosła straty, spółka je wyrówna. A jeśli przewoźnik zarobi, to podzieli się z lotniskiem zyskiem. Obydwie strony liczą, że wypełnienie samolotów wyniesie średnio 80 procent, czyli na pokładzie każdej maszyny powinno się znaleźć przynajmniej 26 - 27 osób.