Rzeczywiście są podobieństwa. Silny etniczny rynek za oceanem, bezwzględny konkurent na własnym rynku (u Aer Lingusa - Ryanair, w przypadku LOT-u - Lufthansa) i poprawiające się wyniki finansowe. LOT zanotował w 2013 roku minimalny zysk netto i niewielką stratę operacyjną. Aer Lingus zmniejszył w I półroczu straty o połowę, przez co wyniosły one 12,3 mln euro. W przypadku irlandzkiej linii wyniki byłyby lepsze, gdyby nie wiosenny strajk.
Obydwie linie zapowiadają zakończenie tego roku finansowego na niewielkim plusie. W przypadku LOT-u ma to być ok 71 mln złotych. Jak dowiedziała się „Rz" w biurze prasowym przewoźnika, wszystko idzie zgodnie z planem i wynik nie jest zagrożony. W Aer Lingus podobnie.
Na tym jednak kończą się podobieństwa. Bo Aer Lingus, który stał na progu bankructwa, dostał zastrzyk finansowy, ale od arabskiego Etihadu, a nie od rządu. Chociaż bardzo chciał państwowego wsparcia, Komisja Europejska jasno dała do zrozumienia, że nie wyda na nie zgody. Teraz więc, po latach kłopotów, przewoźnik może się rozwijać bez żadnych problemów. Taki inwestor, który przejąłby większy pakiet akcji, niż było to w przypadku Etihadu i Aer Lingusa, bardzo by się LOT-owi przydał. Po tym, jak Komisja Europejska wydała zgodę na udzielenie mu pomocy publicznej, jest la potencjalnych kupców znacznie atrakcyjniejszą linią, niż było to wcześniej. Etihad nie jest jednak taką inwestycją zainteresowany. Może więc Qatar Airways, który przecież przymierzał się do przejęcia czeskich linii CSA?
Aer Lingus rozwija połączenia długodystansowe, głównie między Irlandią a Stanami Zjednoczonymi. Tylko w drugim kwartale tego roku linia o jedną czwartą zwiększyła podaż miejsc na trasach atlantyckich. Otwarto połączenie z Toronto oraz Dublin-San Francisco (dla LOTu z Dreamlinerami takie trasy są jak najbardziej wykonalne). Doszły jeszcze nowe trasy z portów na terenie Irlandii, np. z Shannon do Bostonu i Nowego Jorku. Wypełnienie samolotów sięga w całym I półroczu solidnych 80,1 procent, zaś w drugim kwartale jeszcze więcej - 85,3 procent.
— To nieprawda, że nad Atlantykiem jest zbyt wiele lotów. Nie mamy żadnych problemów ze sprzedażą — mówi Declan Kearney, rzecznik Aer Lingusa. Dzięki temu Irlandczykom udało się z powodzeniem zbudować mini-centrum przesiadkowe w Dublinie, gdzie odbywa się amerykańska odprawa paszportowa, co pozwala uniknąć dramatycznie długich kolejek na nowojorskim JFK, czy bostońskim Loganie. Kto wie, może i w Warszawie udałoby się takie odprawy stworzyć, skoro problem zniesienia wiz na razie nie wydaje się bliski rozwiązania?