Jeszcze w miniony weekend, zwłaszcza na północy i na wschodzie Polski, można było zatankować olej napędowy nawet za 5,12 zł, a benzynę E95 o 5 groszy drożej. Ale to może być już koniec taniej jazdy. Cena benzyny i oleju napędowego może wzrosnąć nawet o 30 groszy na litrze.
Jak za arabskiej wiosny
W ubiegłym tygodniu ceny ropy wystrzeliły w górę o prawie 5 procent, do ponad 113 dolarów za baryłkę. Jeśli dojdzie do eskalacji irackiego konfliktu, to zdaniem analityków, czeka nas w najbliższych dniach podwyżka ropy nawet do 125 dolarów za baryłkę. Ale już ceny w pobliżu 115 dolarów spowodują serię zwyżek cen w rafineriach i w hurcie, a te szybko przełożą się na rosnące rachunki przy dystrybutorach.
– Jeśli konflikt przerodzi się w regularną wojnę domową, a ceny baryłki ropy konsekwentnie przez okres dłuższy niż jeden, dwa dni utrzymywałyby się w okolicach 125 dolarów, z pewnością na naszych stacjach zmiana wzrostowa o jakieś 25 – 30 groszy w wypadku benzyny 95-oktanowej i oleju napędowego byłaby faktem – ocenia Jakub Bogucki, analityk portalu energetycznego e-petrol.
Przypomina, że jeszcze niedawno Irak ogłaszał plany powrotu do wydobycia ze złoża West Qurna od 2 do 4 mln baryłek dziennie, co mogłoby bardzo wysoko pozycjonować ten kraj na liście światowych eksporterów. – Obecne problemy, jeśli będą długotrwałe, polski rynek może odczuć bardzo wyraźnie. Ceny mogą skoczyć jak w okresie konfliktu libijskiego i tzw. arabskiej wiosny – dodaje.
Irak, upadła gwiazda?
Międzynarodowa Agencja Energii stara się uspokajać nastroje. "Jeśli konflikt w Iraku, który odpowiada za produkcję 4 procent sprzedawanej na świecie ropy, szybko się zakończy, to ceny spadną tak samo szybko, jak wzrosły. Jeśli jednak konflikt okaże się długotrwały, eksport ropy z Iraku może ucierpieć" – czytamy w oświadczeniu MAE.