Linie lotnicze, to IAG zrzeszające m.in. British Airways i hiszpańską Iberię oraz niskokosztowy Ryanair, które zrobiły to jawnie, zresztą jak zawsze kiedy jakikolwiek przewoźnik europejski chce skorzystać z pomocy państwa, oraz - anonimowo polska linia czarterowa oraz duży europejski przewoźnik i wszystko wskazuje, że jest to niemiecka Lufthansa.
— Nie widziałem takiego dokumentu na moim biurku - powiedział „Rz" podczas konferencji w Dausze Carsten Spohr, nowy prezes Lufthansy. - Nawet nie wiedziałem, że LOT ubiega się o taką pomoc. Ale generalnie muszę powiedzieć, że Lufthansa jest przeciwna wszelkim formom pomocy publicznej. Każda jej forma jest dla nas problemem, obojętne jakiej europejskiej linii dotyczy. Zresztą podobnie jesteśmy przeciwni wspieraniu przewoźników pozaeuropejskich, bo czy można akceptować, kiedy linie subsydiowane przez państwo zaniżają ceny? Rządy raz na zawsze powinny wyjść z transportu lotniczego.
Sama Lufthansa w przeszłości korzystała ze wsparcia państwa, przeciwko czemu protestował m.in Ryanair, a przejęcie Austrian Airlines w 2009 roku uzależniła od udzielenia temu przewoźnikowi pomocy publicznej w wysokości 500 mln euro, co zostało zaakceptowane przez Brukselę. Gdyby Niemcy nie kupili wówczas austriackiego przewoźnika, tej linii groziło bankructwo.
W kontekście wspólnego frontu przeciwko Lufthansie należy więc postrzegać poniedziałkowe podpisanie umowy o wspólnych rezerwacjach między LOT-em a Turkish Airlines. Prezes Turkisha, Temel Kotil niejednokrotnie miał już kłopoty z Niemcami, które usiłowały blokować rozwój tureckiego przewoźnika na ich rynku. Sebastian Mikosz nie ukrywa, że wspólne rezerwacje (code share) to dopiero początek współpracy z turecką linią, sam Kotil wielokrotnie zaś służył mu już pomocą.