Do wypadku doszło piątek po 19-tej, przed samym wejściem należącego do Polferries promu "Wawel", płynącego z Ystad, do portu w Świnoujściu. Natychmiast po wypadnięciu mężczyzny za burtę załoga promu wyrzuciła koła ratunkowe i zawiadomiła służby ratownicze. Koła odnaleziono, lecz nie było przy nich człowieka.
W operację ratowaniczą zaangażowało się wiele jednostek. Oprócz specjalnego statku ratowniczego i samego promu "Wawel", uczestniczyła w niej jednostka straży granicznej, prom "Kopernik", który płynął do Szwecji, jednostka policyjna, statek Kapitanatu Portu i pilotówka.
Użyto też noktowizora, pozwalającego odszukać człowieka, pływającego po powierzchni morza. Akcję przerwano dopiero nad ranem, po przeczesaniu całego akwenu i wyczerpaniu wszystkich możliwości ratunku.
Akcja ratunkowa trwała 8 godzin. Andrzej Spica z Morskiej Służby Poszukiwawczej powiedział, że przy temperaturze wody nieco ponad 4 stopnie Celsjusza mężczyzna nie miał szans przeżyć tak długo. Poszukiwania przerwano dopiero po upewnieniu się, że nie ma szans na odnalezienie żywego człowieka.
Przyczyny wypadku nie są znane. Zbada je komisja.