Pod przybranym imieniem rycerza Jerzego ukrywał się tu też przed prześladowcami Marcin Luter. Do dziś można zajrzeć, ale tylko z progu, do Lutherstube, niewielkiej komnaty, w której przez dziewięć miesięcy mieszkał i pracował. W spartańsko urządzonym wnętrzu przetłumaczył na niemiecki Nowy Testament. Zwiedzający wypatrują na ścianie plamy atramentu – śladu po kałamarzu, którym Luter miał cisnąć w diabła.
Zwiedza się tu też surową, pozbawioną ozdób salę rycerską, salę jadalną z drewnianym, belkowym stropem i tchnącą autentyczną dawnością kaplicę. Ale są tu także pomieszczenia odbudowane i zmienione w XIX wieku, takie jak pyszna sala bankietowa, sala trubadurów, komnaty landgrafa i komnata św. Elżbiety, ozdobiona na wszystkich ścianach (łącznie z sufitem) złoconymi mozaikami.
Kamienny łabędź króla Ludwika
Król Ludwik Bawarski zachwycił się górującą nad Lasem Turyńskim warownią do tego stopnia, że wziął ją za wzór swojego baśniowego Neuschwansteinu, zamku, który zbudował u stóp Alp, w południowej części Bawarii. Budowa trwała 17 lat, zakończono ją w 1886 roku.
Sceptycy mówią jednak, że w porównaniu z autentycznie średniowiecznym Wartburgiem zamek Neuschwanstein (co znaczy „nowy kamienny łabędź”) przypomina raczej scenografię teatralną. W dodatku w wątpliwym guście. Podłużną, osadzoną na skale budowlę zdobi mnóstwo fantastycznych wież z blankami i girlandy balkonów. Wnętrze jest przedziwną mieszanką mauretańsko-gotycko-barokową. Olśniewać ma pełna przepychu, pokryta w całości złotem bizantyjska Sala Tronowa i ogromna Sala Minstreli, zaplanowana do odgrywania oper Wagnera. Motyw łabędzia z wagnerowskiego „Lohengrina” pojawia się na każdym kroku, ale można też trafić na zwisające z sufitu stalaktyty.
Ponoć wszystko to robi piorunujące wrażenie. Konfrontacja z tą eklektyczną budowlą, jedną z najbardziej znanych atrakcji turystycznych Niemiec (około 1,3 miliona odwiedzających rocznie) wciąż jednak przede mną.
Moritzburg z porcelanowym bizonem
W przeciwieństwie do zamku Wartburg saksoński Schloss Moritzburg widziałam wyłącznie z zewnątrz. I był to piękny widok. Czterowieżowy pałac w kolorach bieli i ochry, usytuowany na sztucznej wyspie pośrodku jeziora, odbijał się w tafli wody jak w lustrze.
Ten najpiękniejszy w Saksonii pałac otoczony wodą swoją nazwę zawdzięcza księciu Moritzowi von Sachsen. W połowie XVI wieku w okolicy bogatej w zwierzynę łowną, a nieodległej od Drezna, książę zlecił budowę pałacu myśliwskiego w stylu renesansowym. Wkrótce Moritzburg stał się centralnym miejscem spotkań saksońskich myśliwych. Zmienił wygląd dopiero za sprawą Augusta II Mocnego. W 1723 roku elektor saski i król Polski rozpoczął gruntowną przebudowę, pałac renesansowy przekształcił w barokowo-rokokowy. Zamierzał urządzać tutaj królewskie polowania, wystawne przyjęcia, a nawet inscenizacje morskich bitew na pałacowym stawie.
Pałacowe wnętrza mieszczą dziś jeden z większych w Europie zbiorów trofeów myśliwskich, w tym niezliczone poroża jelenie. Tych nie muszę koniecznie oglądać. Bardziej interesuje mnie miśnieńska porcelana, którą August II namiętnie kolekcjonował.
W tej dziedzinie także daje o sobie znać myśliwska pasja monarchy. W jego kolekcji znalazły się serwisy do herbaty i kawy z motywami dworskich polowań oraz scen z życia Świętego Huberta. Są też porcelanowe figurki i figury zwierząt, w tym „długi na ponad metr i wysoki na sześćdziesiąt centymetrów walczący z dzikiem bizon”. Można podejrzewać, że ów walczący bizon to mieszkaniec Rzeczypospolitej, żubr z Puszczy Białowieskiej.
Elżbieta Sawicka
Materiał przygotowany we współpracy z Niemiecką Centralą Turystyki