Jak pisze w najnowszym materiale analitycznym prezes Instytutu Badania Rynku Turystycznego Traveldata Andrzej Betlej, podwyższony popyt na letnie wycieczki w 2020 roku sprzyjał wysokim marżom touroperatorów. W ostatnich tygodniach pojawiły się jednak sygnały, że sprzedaż hamuje. Wynikać to może z częściowego zaspokojenia popytu. Byłoby to zjawisko podobne do tego w roku 2018, kiedy znaczący wpływ na sytuację na rynku miała ofensywa TUI Poland (dużo towaru w niskiej cenie). W fazie first minute, czyli na jesieni 2017 roku, nie przeszkadzało to w osiąganiu przez touroperatorów solidnych marż. W kolejnych miesiącach okazało się jednak, że na podwyższoną podaż TUI Poland nałożyła się dodatkowa podaż innych organizatorów, podnieconych znakomitymi rezultatami pierwszych miesięcy sprzedaży, co doprowadziło do gwałtownego spadku cen.
Według szacunków Traveldaty obecna sytuacja jest korzystniejsza niż w first minute 2018 roku, bo zarówno sprzedaż, jak i marże, były dotychczas większe. Chociaż trzeba pamiętać, że na razie mamy do czynienia z rezerwacjami – zyski spłyną w miarę realizowania wyjazdów przez organizatorów.
W obecnym sezonie TUI Poland nadal „konsekwentnie realizuje strategię powiększania udziałów w rynku”. Zwłaszcza w wypadku taniego i rodzinnego wypoczynku w Turcji i Bułgarii. Ostatnio też touroperator powiększa udziały w Egipcie, Albanii i na tunezyjskiej Dżerbie. Jak pisze Betlej, Traveldata podejrzewa, że TUI chodzi o zagwarantowanie sobie na rynku zorganizowanej turystyki znacznie silniejszej pozycji, nim nastąpi powrót ekspansji tanich linii lotniczych. Jak przypomina autor, sytuacja na globalnym rynku zmierza do wchłaniania słabszych ekonomicznie podmiotów przez silniejsze. Ilustruje to grafiką, którą już przedstawiał dwa lata temu. Krótko mówiąc, TUI nie chce być pożarty, a przynajmniej nie zbyt szybko.
„Stąd może też wynikać koncentracja touroperatora na źródłowych rynkach tzw. Polski B, gdzie wyjazdy zorganizowane w biurami podroży dłużej zachowają przewagę popularności i na taniej ofercie do mniej kosztownych krajów, które skuteczniej będą opierać się konkurencji tanich linii” ze względu na ceny i z powodów organizacyjnych (np. brak połączeń lub ich limitowana liczba do Egiptu, Turcji i Tunezji) – opisuje Betlej.